Janis w „11 KOBIETACH”
Strona 45 z drugiego rozdziału „W dwadzieścia lat później” z pierwszej części tomu Czerwiec”
„Pozostawało tylko czekać. Dla mnie każda minuta oczekiwania rośnie w trybie geometrycznym. Aby skrócić sobie ten czas, postanowiłem posłuchać muzyki. Nic tak nie odświeża umysłu przed trudnymi rozmowami jak stary dobry hard rock. Janis Joplin czy Deep Purple? … Janis kochałem bezgranicznie…”
W tomie „Czerwiec” „11 KOBIET…” pojawia się tylko ta wzmianka o niej i tylko raz. A przecież to ikona muzyki, a Marcin uwielbia muzykę i rocka, a ją kocha bezgranicznie. Nadrobię to w następnych tomach.
Kilka słów o Janis
Rozwińmy wodze fantazji i spróbujmy odpowiedzieć sobie dlaczego zasłużyła sobie na trwałe miejsce także w mojej powieści.
Janis Joplin żyła w USA w latach 1943-1970. Śpiewała blues rocka i psychodelicznego rocka, aczkolwiek do niej nie pasuje żadna klasyfikacja muzyki. Ona śpiewała po prostu siebie w wersji rockowej. To artystka ze 100 Największych Artystów Wszech Czasów i postać z Rock and Roll Hall of Fame. Nagrała tylko dwa albumy studyjne sygnowane własnym nazwiskiem i dwa sygnowane jako zespół Big Brother and the Holding Company, w którym była wokalistką. Ale te nieco więcej niż kilkanaście piosenek w nich zawartych to arcydzieła, które nadały innego wymiaru rockowi i całej muzyce. Można by się zastanawiać jak wyglądałby rock i cała dzisiejsza muzyka rozrywkowa gdyby nie ona i oczywiście nie zespół The Beatles. Śpiewała całą sobą, każdą komórką swojego ciała, z najgłębszych zakamarków trzewi, a przede wszystkim własnego jestestwa. Niezależnie czy był to ostry rock czy płynna łagodna ballada rockowa. Chrapliwym trzyoktanowym głosem, czasami przeradzającym się w krzyk, czasami niemal w płacz, czasami aż skrzecząc. Ale zawsze więcej niż maksymalnie ekspresyjnie. Jej życie też było właśnie takie. Gwiazda festiwalu Woodstock, związana z ruchem hippisowskim. Nie stroniła od alkoholowych, narkotykowych i obyczajowych ekscesów. Zmarła mając 27 lat po przedawkowaniu narkotyków.
Joplin a polska młodzież lat 70-tych XX-tego wieku
Marcin dorastał na inteligenckim warszawskim Żoliborzu (nie mylić z konserwatywno-populistycznym wodzowskim dzisiejszym Żoliborzem). W otoczeniu kultury, sztuki, nauki i wiedzy, a jednocześnie buntu nastolatków przeciwko temu co stare, tradycyjne, systemów wartości. W dysonansie między tragicznym komunizmem, a niemal równie tragicznymi wartościami konserwatywno-kościelnymi. W łagodnym otoczeniu dzieci kwiatów, kolorowych ubrań, długich włosów zwiewnych, spódnic, dyskusji o wartościach i balang, alkoholowych też. Łagodnym, bo bez narkotyków. A jednocześnie w szarej, bez perspektyw rzeczywistości. Joplin była cudownym powiewem świeżości, inności. Jednocześnie głosem buntu, jak i snu o czymś pięknym, a niewyobrażalnym. Stał się posiadaczem kilku jej winylowych longplayów, bo wówczas tylko takie były. Wraz z wybranym gronem przyjaciół wsłuchiwał się w jej chrapliwy głos dobiegający z luksusowego gramofonu Stereo Hit będącego w posiadaniu jednej z koleżanek. Dzięki tym płytom był zapraszany na bezliczne prywatki jak wówczas mówiono o domówkach, bo to była muzyka nie tylko do refleksyjnego słuchania, ale również do wydaje się dziwne do tańczenia. A Joplin była kilkanaście lat od niego starsza. Właśnie tyle i nie więcej potrzeba, by stać się niemal bożyszczem dorastającego młodzieńca. Marcin pokochał ją i jej śpiew bezgranicznie. Tak mu zostało przez około pół wieku i zostanie do końca. Bo nie ma artystki wokalistki, którą można by porównać z Joplin.
Moje płyty JANIS
Mój top topów jej utworów
Miałem zamieścić tu moje ulubione trzy utwory, ale są cztery, gdyż żadnego z nich nie byłem w stanie pominąć. Każdy rewelacja. Choć mają ponad pół wieku, to ząb czasu ich się nie imał. Brzmią ponadczasowo i magicznie. A fenomenalnych piosenek Janis zaśpiewał jeszcze kilkanaście. A raczej nie piosenki są fenomenalne, a jej wykonanie.
Little Girl Blue
Cry Baby
Summertime
Kozmic Blues
A o Deep Purple zamieszczę osobny wpis.