Joanna d'Arc w „11 KOBIET …”
„– Bibi, dlaczego z całej listy powodów, którą ci przedstawiłem, tylko ten do ciebie dotarł? Można by sądzić, że jest on dla ciebie totalnie przerażający. Ale dobrze wiesz, że ja dobrze wiem, że nie jesteś dziewicą orleańską i lubisz seks. Jesteś całkowicie dorosła. A seks jest dla dorosłych. Nie masz żadnych zobowiązań i ja nie mam, więc opory moralne nie mogą tu występować. Wiesz, że jesteś interesującą kobietą, bardzo ładną, zgrabną i pełną seksapilu. Uwłaczałbym tobie i twojej kobiecości, gdybym nie chciał cię bzyknąć. A poza tym nie mów mi, że jesteś zaskoczona. Przecież to byłaby więcej niż skrajna naiwność, granicząca z głupotą, spodziewać się, że jeżeli dwoje ludzi przeciwnej płci ma ze sobą spędzić pięć dni i cztery noce, to będą wyłącznie oglądać znaczki pocztowe, a w nocy przebierać się w piżamki i zamykać w swoich oddzielnych sypialniach.”
Pierwszy rozdział z cyklu „Bibiana Isabelle” pierwsza część tomu „Czerwiec” strona 67
„ … moją uwagę zwrócił mem zamieszczony przez moją znajomą El-Izę.
Na rysunku była młoda brązowowłosa dziewczyna w zbroi z olbrzymim mieczem. Najprawdopodobniej najbardziej znana dziewica, czyli Joanna d’Arc. A podpis do rysunku brzmiał: Ważniejszym pytaniem od „Co na siebie włożyć?” jest pytanie „Z kim to zdjąć?”.
Mój nastrój jak najbardziej potwierdzał tę tezę. Ba, przez ostatnie dni byłem całkowicie zanurzony w tej tezie.”
Pierwszy rozdział z cyklu „Dorota” pierwsza część tomu „Czerwiec” strona 161
W obu tych fragmentach, w których jest mowa o Joannie d’Arc zwanej również dziewicą orleańską, podkreślone jest określenie dziewica. Dziewictwo w naszej kulturze, mentalności i opinii społecznej stało się doniosłością, istotnością, dewizą, symbolem moralności, dogmatem cnoty, niemal wyłącznie kobiecej. Chyba warto ten temat pogłębić i przenalizować. Bo można i trzeba nie tylko, że dyskutować na ten temat, ale dać opór kolejnym uwłaczającym kobietom poglądom i obsesjom seksualnym kościoła oraz patriarchatowi. Drugim tematem który nierozerwalnie wiąże się z Joanną d’Arc jest świętość. To też bardzo ciekawy temat. Oba bywają ze sobą powiązane.
Oba te fragmenty zostały napisane przeze mnie z pełną premedytacją i przewrotnością.
Joanna d’Arc – postać historyczna
Joanna d’Arc, równie często określana dziewicą orleańską to bohaterka narodowa i patronka Francji i święta kościoła katolickiego. Żyła tylko dziewiętnaście lat na początku XV wieku (1412-1431). Przyczyniła się do kilku ważnych zwycięstw Francuzów w wojnie przeciwko Anglikom, w tym do zniesienia oblężenia miasta, a następnie koronacji Karola VII na tron Francji. Według legendy, osadzonej na jej słowach działała w imieniu Boga, którego miała widzenia. W wieku 13 lat złożyła śluby dziewictwa. Po schwytaniu przez Burgundczyków i sądzie kościelnym dokonanym pod auspicjami Anglików została spalona na stosie. Proces miał przesłanki polityczne. Jedną z głównych tez popełnienia przestępstwa kościelnej herezji było noszenie przez Joannę męskiego ubrania, co jest sprzeczne z zapisami biblijnymi. (Minęło niemal 600 lat, a niektórzy polscy księża w miłości bliźniego nadal najchętniej paliliby na stosie kobiety za noszenie „męskiego” ubrania, czego potwierdzeniem są ich publiczne wystąpienia. A czymże różniły się chociażby szaty Jezusa i apostołów od kobiecych? Czymże różnią się szaty księży? Obsesyjność kościoła pozostaje bez zmian. Obsesyjność cyniczna i faryzeuszowska.) Po 25 lata nastąpiła uniewinniająca decyzja sądu kościelnego. Beatyfikowana została w 1909 roku, a kanonizowana w 1920.
Niewątpliwie historyczny przekaz dotyczący Joanny d’Arc obrósł wieloma legendami. Jednoznaczne odróżnienie faktów od legendy jest trudne gdyż źródła historyczne w dużej mierze oparte są na zapisach kościelnych z zeznań Joanny podczas procesu oraz z zapisów kronikarzy obu stron wojny. Wątpliwości szczególnie można mieć do źródeł zapisów kościelnych w aspekcie ich celowości procesowej.
Owszem Joanna d’Arc była niezwykłym strategiem dowódcą wojskowym. Ta niezwykłość jest tym większa, że była kobietą i to bardzo młodą, a ten fakt jest istotny jeżeli zrozumiemy pozycję kobiet w tamtych czasach. Natomiast zarówno kwestia dziewictwa i świętości nie powinna mieć żadnego znaczenia w ocenie jej postaci.
Święci
Ze świętymi w kościele jest niemal tak jak z każdym innym zagadnieniem. Co innego jest literalnie zapisane w Biblii (pomijając jakąkolwiek jej ocenę w kategorii zarówno historycznej jak i teoretycznej spójności z nauką), a co innego w przekazie kościoła jako instytucji, a jeszcze trochę co innego w dokumentach Kościoła. Ba przez wieki kościelna koncepcja świętości również ewoluowała.
W uproszczonym przekazie to osoby, które realizowały cnoty i wartości chrześcijańskie uznane przez instytucję kościoła katolickiego. Świętym może zostać ten, który został kanonizowany przez instytucję kościoła. Czas przeszły w pierwszym zdaniu oznacza, że świętym można zostać wyłącznie pośmiertnie.
Zapisów biblijnych o świętych jest przynajmniej kilka. W każdym z nich dotyczą żyjących. W skrócie stosujących się do nauk bożych. Wiele z tych zapisów dotyczą czasów przed ustanowieniem kościoła przez Jezusa. (to kolejny temat na dyskusję biblijną czy rzeczywiście są zapisy potwierdzające o ustanowieniu kościoła jako instytucji przez Jezusa, czy to tylko zabieg instytucji, by uzasadnić swoje istnienie w sposób niepodważalny).
Trzy najistotniejsze:
„I stało się, że Piotr, obchodząc wszystkich, przyszedł też do świętych, którzy mieszkali w Lyddzie. A Piotr, usunąwszy wszystkich, padł na kolana i modlił się; potem zwrócił się do ciała i rzekł: Tabito, wstań! Ona zaś otworzyła oczy swoje i, ujrzawszy Piotra, usiadła. A on podał jej rękę i podniósł ją; przywoławszy zaś świętych i wdowy, pokazał ją żywą”
„Wspierajcie świętych w potrzebach, okazujcie gościnność”
„Pozdrówcie Filologa i Julię, Nereusza i siostrę jego, i Olimpasa, i wszystkich świętych, którzy są z nimi”
Tak więc w zapisach biblijne świętymi są żywi. Bezdyskusyjnie.
Natomiast w prawie kościelnym, musi być spełnionych kilka warunków. Świętym jest osoba zmarła, która przebywa w niebie. Pierwsza krańcowa różnica w stosunku do zapisów biblijnych. Ba, wg zapisów biblijnych przebywanie w niebie jest możliwe po sądzie ostatecznym, który dla wszystkich ma nastąpić w dniu Jahwe, w dniu sądu ostatecznego. Kościół do biblijnego sądu ostatecznego, dodał poprzedzający go, a występujący tuż po śmierci człowieka sąd szczegółowy. Dodał oczywiście argumentując szczególną interpretacją pisma świętego. W tej interpretacji znów jest brak spójności albowiem „wyrok” sądu szczegółowego trwa po wsze wieki. Czyli wobec powyższego sąd ostateczny nie ma znaczenia. Ale nadal to sąd Boga, a nie instytucji kościoła. Świętym czyli osobą kanonizowaną przez kościół, można zostać wyłącznie w procesie dwuetapowym. Pierwszy etap to beatyfikacja czyli uznanie przez instytucję kościoła za błogosławionego. Do tego konieczne jest spełnienie dwóch warunków. Taka osoba musi wykazać się cnotami heroicznymi. Czyli żyć moralnie zgodnie z „nauką” kościoła. Oraz za jego przyczyną wydarzył się cud czyli zjawisko o charakterze nadprzyrodzonym. Czyli niby był narzędziem bożym. Pomińmy to co kościół uznawał za zjawiska nadprzyrodzone i na podstawie czego. To temat na wiele obszernych prac naukowych, także z zagadnień typu jak kreować legendy lub wykręcać kota ogonem. Do beatyfikacji konieczny jest jeden cud, do kanonizacji kolejny. Do 1983 roku konieczne były na każdym etapie trzy cuda. Zmienił to Jan Paweł II. Niezależnie od sądu bożego, czy to ostatecznego czy szczegółowego stało się niewspółmiernie łatwiejsze zostanie świętym. Łatwiejsze do przeprowadzenia procesu przez instytucję kościoła. Cud nie jest wymagany w przypadku męczeństwa. Męczeństwo w tym przypadku jest zdefiniowane – w skrócie – jako śmierć za wiarę. Znów temat na osobne prace naukowe, z podobnymi tytułami jak poprzednie. Nota bene w swojej historii kościół „cofnął” świętość wielu męczennikom, a dzisiaj męczeństwo wielu z nich budzi wątpliwości nawet w samym kościele.
Domeną świętych, tych przebywających w niebie, jest orędownictwo do boga. Znów bez naginania zapisów biblijnych trudno znaleźć w nich potwierdzenie tego. Stąd winniśmy się do nich modlić. Stąd kościół ustanowił świętych nie tylko związanych z konkretnymi imionami, ale również patronów grup społecznych, zawodów, miast, krajów, a nawet pewnych czynności. Tak, by łatwiej było nam znaleźć odpowiedniego pośrednika. Trzeba wiedzieć do kogo się modlić. Stąd sanktuaria i relikwie świętych, by wiedzieć gdzie się modlić. Kto kiedykolwiek odwiedził jakiekolwiek sanktuarium i spojrzał na nie bez zaślepienia, niewątpliwie dostrzegł gigantyczny biznes z tym związany. To analogia jak koszulki piłkarskie. Biznes oparty na identycznym schemacie – wykreowanym kulcie.
Liczbę świętych szacuje się na około 10 tysięcy. Znanych z imienia jest ponad 6.500. Analizując ich listę można dojść do ciekawych wniosków. Aczkolwiek kościół nie pokazuje żadnych statystyk. Takich statystyk nie znalazłem również w świeckich źródłach. Samodzielne ich rzetelne przeprowadzenie to bardzo pracochłonny proces, który zająłby wiele miesięcy. Pokusiłem się o wycinkowy, losowy i dość pobieżny.
Wg mojej analizy świętymi zostali:
– męczennicy, przede wszystkim wczesnochrześcijańscy, ale również ze stref gdzie dominowała inna religia, a kościół chciał tam posiąść „władzę”;
– księża, zakonnicy, zakonnice, innego rodzaju duchowni;
– pustelnicy;
– władcy świeccy;
– dziewice;
– matki wielu dzieci – które na ogół zajmowały się nie dziećmi, a instytucją kościoła i modlitwami, a przede wszystkim kierowały dzieci do życia w instytucji
Innych praktycznie nie spotkałem, ale mój wybór był losowy, więc może incydentalnie się pojawili. Podobno tacy są, ale nierozerwalnie związani z instytucją kościoła czyli różnymi ruchami religijnymi. Jakie wnioski można z tego wysunąć:
– sojusz ołtarza z tronem – nagrodą kościoła za przywileje i korzyści bywało zostanie świętym;
– kościół dla kobiet, których jest wśród świętych i błogosławionych znakomita mniejszość, przewiduje trzy możliwości życiowe: bycia zakonnicą, bycia dziewicą, płodzenia dzieci jako narzędzi instytucji
– jedyna pewna i najczęstsza droga do świętości to bycie członkiem instytucji
– święty co do zasady (głoszonej dla gawiedzi) winien nie mieć kontaktów seksualnych.
A teraz wróćmy do Biblii. Czy bóg nie stworzył człowieka na swoje podobieństwo, czy nie stworzył go jako najdoskonalszego tworu natury? Czy nie stworzył człowieka z jego seksualnością? Czy natura nie związała naszej seksualności z rozkoszą? Czy bóg wskazał tylko duchowieństwo jako stan, który będzie zbawiony, a przynajmniej przez niego polecany? Czy nie dał człowiekowi wolnej woli? Czy nie dał mu przykazań mojżeszowych, a następnie jezusowego? Czy to nie one winny być zasadniczym drogowskazem?
Doskonale zdaję sobie sprawę, że członkowie instytucji znajdą dziesiątki wytłumaczeń powołujących się w pierwszej kolejności na własne prawo, a w drugiej na własne interpretacje pisma świętego, nota bene nie dopuszczając do dyskusji o ich zasadności. Doskonale wiem, że fanatycy religijni, będą bez cienia refleksji i wiedzy powtarzać te „prawdy”. Ale mam wiarę, że ludzi myślących, niebędących pod absolutnym wpływem instytucji jest coraz więcej. Nawet wśród wierzących.
Dziewictwo
Skąd się bierze obsesja na punkcie kobiecego dziewictwa? Pierwsza myśl to wielowiekowy patriarchat i biblijna legenda o niepokalanym poczęciu. Owszem w naszej kulturze miało to przemożny wpływ. Ale obsesja na punkcie dziewictwa była w wielu starożytnych kulturach, dużo wcześniej niż narodziny Chrystusa. Niewątpliwie patriarchat jest jednym z korzeni tej obsesji, albowiem w społecznościach matriarchalnym ta obsesja nie występuje. Pisałem o tym w artykule Pochodzenie świata, że wszystko co dawało ludziom szczęśliwość stało się narzędziem władzy. Im władza miała silniejszy monopol na rozdysponowanie i zezwalanie na szczęście tym była mocniejsza i miała więcej benefitów. Od zarania dziejów do dzisiaj. Analogicznie było z podporządkowywaniem jednych grup innym. A połączenie jednego i drugiego to optimum. Stąd patriarchat. Kobiety zostały przedmiotami w rękach mężczyzn. Stąd seks który daje rozkosz i szczęśliwość pod nadzorem. Stąd pod specjalnym nadzorem seks kobiet. A tu rozwój człowieka i anatomia kobieca przyszła w sukurs. Niepokalane poczęcie jedynie i aż maksymalnie mocno wyniosło dziewictwo to zagadnienia najwyższej rangi w moralności. Dziewictwo w dziejach ludzkości było narzędziem do osądzania kobiet, i nie tylko moralnego, do różnego rodzaju sukcesji, unieważniań traktatów, dziedziczenia, zaszczytów etc.
W kategorii medyczno-anatomicznej chciałbym zwrócić uwagę, że przerwanie błony dziewiczej, nie musi wcale nastąpić podczas klasycznego stosunku płciowego, nie musi nawet nastąpić w czasie porodu. Są również przypadki, że ze względu na budowę błony dziewiczej nie może dojść do pełnego stosunku. Są przypadki, że błona dziewicza występuje w szczątkowej postaci. I są również, że zostaje przerwana bez jakiejkolwiek ingerencji mechanicznej w waginę. U niemal wszystkich ssaków błona dziewicza pełni funkcję ochronną zamykając wejście do pochwy. U człowieka nie ma żadnej biologicznej funkcji. Jest archaizmem ewolucyjnym.
Kuriozum to określenie utrata dziewictwa. Utrata sama w sobie jest pejoratywna. Jeżeli mówimy o utracie dziewictwa podczas pierwszego waginalnego stosunku, to kobieta niczego nie traci, a poznaje coś nowego i zyskuje kolejne doświadczenia, które ze względu na anatomię i fizjologię predysponowane są do bycia tymi najprzyjemniejszymi. Dziewictwo jest utożsamiane z niewinnością i czystością. Z całej gamy erotycznych zachowań tylko waginalny stosunek odbierał czystość i niewinność. A przecież erotyka i seks nie zaczynają się i nie kończą na stosunku waginalnym. Patrząc z punktu widzenia seksuologiczno-psychologicznego to prawie nigdy nie jest „debiutem” erotycznym, ani nie zmienia osobowości kobiecej. W takim rozumieniu petting, seks oralny lub analny nie powodują utraty czystości i niewinności. Kult dziewictwa umieścił moralność kobiet „między ich nogami”, a dosadnie mówiąc we wnętrzu pochwy. A czy aktywność seksualna ma jakikolwiek wpływ i na moralność i kwestie etyczne oraz związek z nimi?
W naszej kulturze nadal brak dziewictwa jest określeniem dyskredytującym kobiety i najmocniej negatywnie je osądzającym. Pomijając brak jakichkolwiek powiązań z moralnością i etyką jest to logiczną sprzecznością. Bo przecież jeżeli jest to największa wartość, dzięki której można nawet dostąpić świętości, to jak to się ma do równolegle współistniejących tez, że najważniejszą powinnością kobiecą jest rodzenie dzieci? Przecież w myśl tej chorej ideologii uprzedmiatawiającej kobiety jedno wyklucza drugie. I tu jest kluczowa rola patriarchatu w całym aspekcie tego zagadnienia. Kobieta winna być dziewicą, kobieta winna być matką na zasadach określonych przez mężczyzn. To mężczyzna ma wyłączne prawo do dysponowania jej dziewictwem, jej waginą i jej płodnością. I jeżeli ktoś myśli, że mówię o mężu lub ojcu kobiety, bo teoretycznie tak stanowiły zarazem niektóre systemy prawne, czy niepisane prawa społeczne, to jest w błędzie. Tu chodzi o mężczyznę „systemowego”, czyli właśnie to co nazywamy patriarchatem. A głównymi ośrodkami władzy w patriarchacie zawsze były instytucje religijne.
Wartość kobiety, jako jednostki ludzkiej nie może być nawet w najmniejszym stopniu uzależniona od narządu szczątkowego, atawizmu. Równie dobrze moglibyśmy oceniać moralność na podstawie kości ogonowej lub owłosienia ciała. Słowo „dziewica” i wszystkie jego pochodne winno być usunięte z naszego słownika. Przyczyna analogiczna jak w przypadku słowa „murzyn”.