Maciej Dziewięcki

Milanówek – moje miejsce na ziemi

Milanówek to podstawowe miejsce akcji mojej powieści. To nie przypadek. Piękne podwarszawskie miasteczko. Ale to nie był jedyny czynnik, a przede wszystkim nie decydujący.
Milanówek
Milanówek

Milanówek w „11 KOBIETACH …”

Słowo Milanówek w różnych przypadkach występuje 85 razy w tomie „Czerwiec”. Nie przeprowadziłem dokładnej weryfikacji, ale poza imionami bohaterów najprawdopodobniej jest to najczęściej występujące w mojej powieści określenie. Być może są słowa, które występują częściej, być może któryś z czasowników. Niemożliwym jest bym posłużył się tu wszystkimi cytatami z Milanówkiem, bo to byłby bardzo obszerny tekst i przedruk znacznej części książki. W zasadzie Milanówek nie pojawia się tylko w rozdziałach „Z rozmyślań pod prysznicem …”. Pojawia się natomiast prawie we wszystkich rozdziałach fabularnych. W nim dzieje się większość akcji mojej powieści, a nawet jeżeli główny bohater lub bohaterowie są w innym miejscu, to albo wyruszają z Milanówka, albo do niego wracają. Dla ścisłości większość milanowskiej akcji rozgrywa się w milanowskim domu Marcina. Ale nie tylko. Nie ograniczyłem się w powieści wyłącznie do jego domu.

Umieściłem akcję powieści w Milanówku z przyczyn na wskroś pragmatycznych. Choć to nie była jedyna przyczyna i być może nawet nie główna. Moja powieść w kategorii fabuły, relacji między bohaterami, samych bohaterów, choć prawie każdy z nich miał swoją muzę, jest fantazją, wytworem wyobraźni autora. Umieszczenie fantazji w realnych miejscach, niemalże każdym realnym, a przede wszystkim w wiodącym realnym jest w pewnym sensie ułatwieniem, a zarazem nadaje baśniowej powieści rysu urealniającego potencjalną możliwość wystąpienia różnych sytuacji. Bo Milanówek doskonale znam. Mieszkam tu od 16 lat, z pięcioletnim czasem gdy mieszkałem jednocześnie w Milanówku i Krakowie. Mieszkam i żyję. Czyli to moja codzienność każdego dnia. Każdego oprócz wakacyjnych czy weekendowych wyjazdów. W chwili pisania powieści nie było drugiego miejsca na świecie, po którym poruszałbym się z taką swobodą, łatwością i znajomością tego miejsca. Choć oprócz wcześniej wspomnianego Krakowa, są jeszcze cztery miejsca na świecie, w których spędziłem spory kawałek mojego życia i nieźle je znam, a może nieźle znałem, gdyż na ogół było to jakiś czas temu. Być może będzie okazja, by o nich również napisać. W przynajmniej dwóch z nich będzie toczyła się część akcji powieści, choć niekoniecznie w tomie „Czerwiec”.

Milanówek to nie tylko pragmatyzm, ale również emocje i uczucia. To moje miejsce na ziemi. Trafiłem tu częściowo przypadkiem, a częściowo nie. Mniej więcej 17 lat temu postanowiliśmy zamieszkać we własnym domku. Nie w bloku, w kamienicy czy w mieszkaniu w apartamentowcu, tylko właśnie we własnym domku. Wyprowadziliśmy się z Warszawy. Założeniem, było również, że to ma być domek podwarszawski. I nie tylko ze względów cenowych domów w Warszawie. Założeniem było również, że ma to być małe miasteczko. Nie byliśmy gotowi na „przeskok” na wieś. Było jeszcze kilka innych założeń. I gdy znaleźliśmy ofertę w Milanówku, która odpowiadała nam zarówno cenowo, jak i dom spełniał nasze wymagania co do jego wielkości, struktury i lokalizacji to byliśmy pewni, że to strzał w „dziesiątkę”. Tym bardziej, że o kilka minut drogi pieszo od nas mieszkał nasz najbliższy przyjaciel. W Milanówku wychowały się, już teraz dorosłe moje najmłodsze córki. Tu w dużej mierze pracowaliśmy i pracujemy, uczyliśmy się i uczymy, tu żyjemy. Tu mamy sporo znajomych. Wiele z nich to bardzo fajni, serdeczni i pomocni ludzie. Tu się bardzo dobrze czujemy. Bo Milanówek mimo różnych mankamentów ma mocne argumenty by móc się tu właśnie tak czuć.

Czy jakiekolwiek miejsce na ziemi, mogło być lepsze do realnej akcji fantazyjnej powieści, w której emocje i uczucia są niesłychanie ważne? W mojej powieści, zapewne każdy kto ją uważnie przeczytał, zauważył to, że Milanówek jest azylem, strefą bezpieczeństwa. Azylem od pędzącego świata, szumu, hałasu, tłumu, zdarzeń w gruncie rzeczy nieistotnych, a które na ogół negatywnie wpływają na relacje i zagłuszają emocje. Azylem nie tylko codziennym głównego bohatera, ale również każdego, kto pojawia się w Milanówku. Tak całkiem fizycznie z głównym bohaterem, jak i mentalnie z nim. Owszem emocje i uczucia pojawiają się i najmocniejsze mogą pojawić się w każdym miejscu na świecie. Ale by były pełne, każda dobra książka z dziedziny psychologii czy seksuologii o tym mówi, konieczne jest odseparowanie się od tego wszystkiego co może je zakłócić. W takim miasteczku jak Milanówek jest to łatwiejsze, a zarazem są też czynniki które sprzyjają byciu blisko emocjom i uczuciom.

Milanówek małe miasto zwyczajne i nadzwyczajne

Kilka informacji podstawowych dla tych, którzy niewiele wiedzą o Milanówku.

Milanówek jest miastem od 1951 roku. Leży w województwie Mazowieckim w powiecie Grodziskim. Administracyjnie jest gminą miejską. Wchodzi w skład aglomeracji warszawskiej. Geograficznie położony jest na Nizinie Środkowomazowieckiej, w niej  na Równinie Łowicko-Błońskiej. Liczy ok. 16.5 tys. mieszkańców. Stanowi wraz z sąsiednimi Podkową Leśną i Brwinowem „podwarszawskie trójmiasto ogrodów”. Komunikacyjnie połączony jest ze stolicą drogą wojewódzką nr 719 Warszawa-Żyrardów, oraz dwoma liniami kolejowymi: Kolei Mazowieckiej trasy Warszawa-Skierniewice oraz WKD trasy Warszawa-Milanówek. Na terenie gminy znajduje się fragment autostrady A2 – najbliższy wjazd węzeł Grodzisk.

Pierwsze wzmiankę datuje się na XIV wiek – wieś Milanowo. Milanówek powstał na przełomie XIX i XX wieku. Od tamtego czasu Milanówek był przede wszystkim letniskiem dla zamożnej inteligencji warszawskiej, która stawiała w nim domy letniskowe, a z czasem okazałe wille i dworki przenosząc się do niego na stałe. Było to jedno z najpiękniejszych i najbardziej eleganckich uzdrowisk podwarszawskich, miejsce wypoczynku raczej elitarnego towarzystwa stołecznego. Po kapitulacji powstania warszawskiego do Milanówka przeniosły się najważniejsze organy Polskiego Państwa Podziemnego, co dało mu przydomek „małego Londynu”. W latach 20. powstała Centralna Doświadczalna Stacja Jedwabnicza, po wojnie przekształcona w Zakłady Jedwabiu Naturalnego „Milanówek”. Po wojnie powstała tu fabryki narzędzi stomatologicznych i chirurgicznych „MIFAM” oraz Milanowska Fabryka Cukierków. Właśnie z milanowskiego jedwabiu i krówek z Milanówka znany jest Milanówek. Najbardziej wartościowe obiekty to zespół willowo-parkowy Turczynek, wiele willi z lat 1896–1945, m.in. „Potęga”, „Matulinek”, „Hygea”, „Borówka”, „Waleria” oraz budynek poczty polskie i straży miejskiej w stylu muru pruskiego. 388 przedwojennych willi i innej wartościowej zabudowy w środkowej części Milanówka zostało wpisanych jako „zespół urbanistyczno-krajobrazowy” do krajowego rejestru zabytków. Osobno do krajowego rejestru zabytków wpisanych jest 26 willi. Większość z tych willi jest bardzo ciekawa architektonicznie, wiele pięknych. Są również zaniedbane i zdewastowane. Cóż spuścizna, czasami ponad stu lat, naszej trudnej i bolesnej historii. Obok tych starych willi, a także kawałeczek dalej, można podziwiać cały szereg nowoczesnych rezydencji, w najrozmaitszym stylu. Niektóre z nich to też dzieła sztuki. Inne kwintesencja przepychu i snobizmu. Między nimi zwykłe domy. I wszystko to jak w każdym polskim miasteczku, nie dość, że nie tworzy jakiejkolwiek koncepcji architektoniczno-urbanistycznej, ale często nie pasuje do siebie.

ul. Warszawska
poczta
poczta
straż miejska
Previous slide
Next slide
Waleria
Borówka
Borówka
Previous slide
Next slide

Ale perełek jest bardzo dużo. Taką perełką, a w zasadzie perłą, a może nawet diamentem, przed wojną był Turczynek. Dwie cudne olbrzymie wille, zaprojektowane z rozmachem, przepychem, a jednocześnie ze zmysłem architektonicznym i gustem. Mało równie pięknych starych rezydencji widziałem w Polsce. Położone na terenie bardzo dużego kompleksu parkowego. W skład kompleksu wchodziły jeszcze inne zabudowania mieszkalne, jak i gospodarcze, w tym stajnie. W czasie wojny posiadłość została zaanektowana przez niemiecki, a następnie radziecki sztab. Po wojnie mieścił się tu lokalny szpital. Pozostałe zabudowania mieszkalne i gospodarcze zostały zaadaptowane do mieszkań komunalnych. To wszystko doprowadziło cudowny kompleks do całkowitej dewastacji. Jakże wspaniale byłoby poddać go renowacji. Niestety to olbrzymie pieniądze, daleko ponad możliwości budżetowe gminy. Podobnej wielkości jak wybudowanie od nowa takiego kompleksu. Ale wybudowanie od nowa od strony formalnej jest równie niemożliwe, bo to zabytek. Jedyna szansa dla kompleksu to krezus, który jednocześnie będzie pasjonatem przedwojennych pałacyków. Ale czy to realne? Tym bardziej, że będzie musiał toczyć nierówną walkę z wieloma urzędami, w tym z konserwatorem zabytków.

Turczynek
Turczynek
r
Turczynek
Turczynek
Turczynek
Previous slide
Next slide

Główny czar i urok Milanówka to jego charakter miasta ogrodu. To od wiosny do jesieni jeden wielki płaszcz zieleni otulający każdy fragment miasta. Niezależnie, gdzie znajdziecie się w Milanówku, nie ma szansy, by policzyć wszystkie widoczne drzewa. Po prostu zewsząd będą was otaczać i w liczbie nie policzalnej. Jest tu przepiękny zakątek dębowy. Ale zimą zieleń też można dostrzec. Chociażby w postaci świerków. Ja dwa olbrzymie świerki mam pod oknami. Takie zadrzewienie to również niezliczone gatunki ptaków. Mój świerk upodobały sobie synogarlice. W ogródku grasują na ogół sikorki. Na mojej brzozie i modrzewiu widziałem czarnego i zielonego dzięcioła. A nocami słyszę czasami jakiegoś ptaka z gatunku sowatych. Wiosenne wczesne poranki z pełną gamą ptasiego trelu są fantastyczne. Oprócz ptaków mój ogródek odwiedzają jeże i wiewiórki, niestety dla samochodów żyją tu też kuny.

Previous slide
Next slide

Ale miasto ogród ma wadę. Owszem całe to zieleń. Trochę miejskiej, ale na ogół prywatnej. Natomiast brakuje w Milanówku użytkowo-społecznej przestrzeni publicznej. Praktycznie nie ma tu parku, do którego warto wybrać się na spacer, by tam posiedzieć. Nie ma tu, ani rynku, ani głównego traktu, na którym toczyłoby się miejskie życie. To trochę wymarłe miasto, sypialnia. Ludzie oprócz drogi do pracy i zakupów, raczej siedzą zamknięci we własnych domach i mieszkaniach, a nie ma tu choćby weekendowych turystów (w przeciwieństwie do sąsiednich Podkowy Leśnej i Grodziska Mazowieckiego). To trochę wina struktury wiekowej mieszkańców. Znaczny udział emerytów. Znaczna część mieszkańców Milanówka to Warszawiacy, którzy pracują i prowadzą życie w stolicy, a Milanówek to ich sypialnia i czasami weekendowy azyl. To po części wina polskiej małomiasteczkowej mentalności związanej zarówno z zasobami finansowymi, choć nie brakuje tu majętnych mieszkańców, jak i tradycjami i kulturą. To również wina władz miejskich, samorządowych, wszystkich kadencji, od 1990 roku, nie wspominając o regionalnej antypublicznej polityce z lat wcześniejszych. To nie tylko brak funduszy, ale przede wszystkim brak perspektywicznego i szerokiego spojrzenia na funkcjonowanie miasta i ludzi w nim. To wiele lat zjawisk, które w ostatnich kilku latach w skali całego kraju przybrały wymiar monstrualny, czyli najrozmaitszych podziałów, frakcji, koterii, wzajemnie się zwalczających i hamujących jakikolwiek postęp. Najbezpieczniejsze dla wszystkich stało się status quo. Najbezpieczniejsze i najwygodniejsze. A przy pozostałych atrybutach miejskich, po prostu żal. Milanówek przy swojej wielkości i przekroju demograficzno-społecznym nie może być wyłącznie sypialnią z kilkoma szkołami i sklepami. Owszem lokali gastronomicznych teoretycznie też jest sporo. Ale nawet ten, który był od kiedy ja pamiętam ostatnio został zamknięty. W międzyczasie powstało ich kilkanaście i kilkanaście zamknięto. Czy to normalne, że jeśli Milanowianie chcą się ze sobą spotkać poza własnym domem do jeżdżą do Podkowy, Grodziska, a nawet Warszawy? Chyba, że mają w planach wyłącznie spacer.

W Milanówku mieszka kilkukrotnie  więcej niż średnia krajowa, osób należących do elit intelektualno-kulturowych kraju. To też niewykorzystany potencjał.

A przecież zwykli mieszkańcy Milanówka są serdeczni, przyjaźni, otwarci. Wielu jest ludzi mądrych. Tu nie ma anonimowości. Jest się członkiem społeczności. To jest odczuwalne na każdym kroku. Większość sąsiadów po prostu się zna. W wielu sklepach sprzedawczynie to znajome, które wiedzą, po co najczęściej się przychodzi. Analogicznie jest w aptekach, czy bibliotece. Trudno wyjść z domu, by nie spotkać kogoś znajomego i nawet jeżeli nie przez chwilę pogawędzić, to wymienić uśmiech i powiedzieć sobie dzień dobry. A przy tym nie ma wielkomiejskiego pędu.

Plusy Milanówka przewyższają jego minusy. W aspekcie powieści erotycznej „11 KOBIET …” jest jeszcze jeden. To związany z oazą zieleni, natury, spokoju nastrój tego miasteczka, nieco romantyczny, budujący pozytywne relacje, uczucia, emocje, tak konieczne do pełni erotyki. Klimat obejmujący zarówno codzienność, jak i wakacyjność.

Nie ma we mnie jakiegoś niezwykłego przywiązania do miejsc. Bardzo daleko mi do mentalnie do Józefa Ślimaka z koszmarnie nudnej lektury szkolnej Placówka Bolesława Prusa. Jestem szczęśliwy, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej, że jesteśmy w strefie Schengen, że jest swobodny przepływ ludzi i kapitału, że mamy prawo wybierać sobie swoje miejsce na ziemi i zamieszkiwać w różnych miejscach. Sam mam marzenia, by móc przez jakiś czas pomieszkać w różnych miejscach, w Paryżu, w Barcelonie, w Toskanii, w Beneluxach, na jakiejś greckiej wyspie, na którejś z Wysp Kanaryjskich i w jeszcze innych miejscach. Pomieszkać, a nie tylko udać się na krótkie wakacje (wakacje zawsze są krótkie). Za zespołem Pod Budą w myśl fragmentu piosenki „Są takie sprawy” wiem również, że:

„Są w życiu dwie najświętsze sprawy
Mieć swoją ziemię obiecaną
I własny kubek mieć do kawy.”

Jak myślimy o „ziemi obiecanej” to przede wszystkim o marzeniach, takich jak te, które wymieniłem. Bo na ogół wydaje nam się, że „ziemia obiecana” jest dopiero przed nami, a na dodatek, że najczęściej to coś mało realnego i trudno osiągalnego. Marzenia są piękne i są niezbędnym składnikiem nas samych. Warto je mieć. Ale może warto również zmienić koncepcję, bo to nie koliduje z marzeniami. Ziemia obiecana to moje miejsce na ziemi. To dzisiejsze. A jeżeli się zmieni, to będzie inne miejsce lub dwa, lub więcej. Mój bohater miał możliwości, by przenieść się gdzie tylko dusza zapragnie, a pozostał Milanówku stawiając w nim kolejny dom. Milanówek to moje miejsce na ziemi i moja ziemia obiecana. Marcina bohatera powieści również. A kubek własny, ulubiony też mam. A jest on związany z Milanówkiem.

Spodobało się - udostępnij

Newsletter

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści. 

Przeczytaj pozostałe Inspiracje

Wakacyjne destynacje - grecka wyspa

Wakacyjne destynacje – grecka wyspa

Grecka Wyspa. Morze, ciepłe. Plaże, też piaszczyste. Wodne jaskinie. Knajpki z doskonałym jedzeniem, ouzo i winami. Skaliste tereny. Koloryt zabudowy, tradycyjnie biały z błękitem. Małe

Spływ kajakowy Wkrą

Spływ kajakowy Wkrą

Woda, natura, trochę niezbyt trudnego wysiłku fizycznego, spora dawka relaksu, mazowieckie pola, łąki, lasy, wioski. Całkiem niezła alternatywa na spędzenie jednego dnia letniego weekendu. Tylko

rzeczywistość miesza się z fantazją

zapisz się do newslettera

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści.