Maciej Dziewięcki

Pochodzenie świata

„- Wiesz, skąd jesteś?
- A co? Jestem z Warszawy.
- Z waginy jesteś. I ciebie też w kapuście nie znaleźli”
Film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”
Tytuł Pochodzenie świata mógłby sugerować, że treścią niniejszy artykułu będą tezy dotyczące pochodzenia naszego świata w aspekcie naukowym (fizycznym, chemicznym, astrologicznym) lub filozoficznym bądź religijnym. Ale tak nie jest, o czym świadczy powyższy cytat. To jest bowiem tytuł, jak dla mnie epokowego dzieła artystycznego z cała paletą uderzających, koncepcyjnych i prawdziwych przesłań. Jednocześnie to dzieło, które jest najistotniejszą inspiracją mojej powieści. Kwintesencja hedonizmu, piękna i wartości głębszych niż zawarte w jakiejkolwiek religii.
Pochodzenie świata
Świat to Ty, ja, każdy z nas.

Pochodzenie świata w „11 KOBIET …”

„- ... Jest taki obraz Pochodzenie świata dziewiętnastowiecznego francuskiego malarza Gustave’a Courbeta. Artysta przedstawił na nim łono oraz brzuch leżącej nagiej kobiety, która rozkłada swoje nogi. Rozumiesz? Nie ma trafniejszego tytułu dla tego obrazu. To jest samo sedno. Przynajmniej podświadomie dla każdego człowieka początek i koniec to podstawowe pytania, bo pytania o jego jestestwo. Na próbach odpowiedzi na nie opiera się każda religia. Myślę, że niezależnie od religii każdy przynajmniej w podświadomości widzi swoje pochodzenie właśnie w kobiecym łonie, widzi nadprzyrodzony cud natury dający to, co najcenniejsze, czyli życie, ale jednocześnie potrafiący dać chwilową rozkosz, taką, jakiej nic innego nie daje, chwilowe ekstremalnie mocne i przyjemne doznania.”

Strona 130, pierwszy rozdział z cyklu „Bibiana Isabelle”, pierwsza część tomu „Czerwiec”

Ten fragment jest wyrwany z większego kontekstu. Dlaczego Marcin właśnie w tym momencie opowiadał Belli o obrazie Pochodzenie świata można wyłącznie dowiedzieć się czytając moja powieść. Ta jego wypowiedź bardzo skrótowo opisuje ten obraz i przedstawia pobieżnie jego kwintesencję. W tomie „Czerwiec” Pochodzenie świata pojawia się ten jeden raz, ale nieco spojlerując uprzedzę, że w całej powieści jeszcze będzie o nim mowa. Bynajmniej nie raz.

To oczywiście nie obraz Pochodzenie świata, a autoportret 24-letniego Gustave’a Courbeta Zdesperowany mężczyzna. A poniżej Gustav Courbet mniej więcej w wieku gdy malował Pochodzenie świata.

Pochodzenie świata

Obraz Pochodzenie Świata

Już zacytowany przeze mnie fragment może pruderyjnych i uważających, że ciało ludzkie jest brudne i grzeszne, a nie piękne, wstrząsnąć i odstręczyć. Ci niech opuszczą tę stronę. Przede wszystkim niech nie oglądają grafik tu zamieszczonych.

Pochodzenie świata

Pochodzenie świata – L’Origine du monde – to obraz o wymiarach 46 na 55 cm (mały), namalowany olejem na płótnie przez francuskiego artystę Gustave’a Courbeta w 1866 roku. Przedstawia okolicę genitalną oraz brzuch nagiej, leżącej kobiety, która rozkłada swoje nogi. Obraz jest oprawiony tak, aby nic nie było widać nad biustem (częściowo przykrytym prześcieradłem) ani pod udami. Kontrowersje dotyczące tego obrazu pojawiają się nawet podczas jego opisów. W opisach możecie znaleźć „genitalia”, „srom”, „wagina”. Z punktu widzenia medyczno-anatomicznego niewątpliwie nie wagina, bo waginę trudno byłoby namalować. Jej obraz najłatwiej uzyskać na USG. Ba na obrazie Courbeta, nawet wejście do waginy jest przysłonięte. Ale najwyraźniej wagina brzmi delikatniej niż srom. Może genitalia nie brzmią delikatniej, ale w pewien sposób rozmydlają temat, czyli są bardziej akceptowalnym określeniem. Poprawnie w opisach winien być srom.

W części opisów można znaleźć takie spostrzeżenie, bądź refleksję: „Kompozycja sceny podkreśla jej erotyzm. Erekcja brodawki sutka oraz zaczerwienione wargi sromowe mogą sugerować, że modelka jest podniecona erotycznie.” Cóż na obrazach, a jeszcze na tym, każdy widzi to co chce.

Previous slide
Next slide

Kim była modelka?

Oczywiście ze względu na to co obraz przedstawia, niemal od jego powstania, niesamowicie intrygujące dla krytyków malarskich i opinii publicznej stało się kim była modelka pozująca Courbet’owi do obrazu. Historycy sztuki przez lata spekulowali, że modelką Courbeta do L’Origine du monde była jego ulubiona modelka, Joanna Hiffernan, znana również jako Jo. Jej kochankiem był wówczas przyjaciel Courbeta, amerykański malarz James Whistler. Hiffernan Courbet uwiecznił na serii czterech portretów zatytułowanych Jo, la belle Irlandaise – Jo, piękna Irlandka, namalowanych w latach 1865-66. Pochodzenie świata powstało jako kolejny obraz Courbeta. Zaraz po jego powstaniu nastąpiło burzliwe zerwanie przyjaźni między Courbetem, a Whistlerem. Stąd domysły, że nastąpiło to w wyniku zazdrości Whistlera, gdyż Hifferman była modelką do tak intymnego obrazu, a nawet, że była modelką i kochanką Courbeta. Duże grono krytyków malarstwa zwracało uwagę, że Hifferman była ogniście rudowłosa z czym kontrastują czarne włosy łonowe na portrecie, tak jakby to zawsze było zbieżne.

W 2013 roku świat obiegła koncepcja zaprezentowana w Paris Match, że pierwotnie obraz był większy. Pokazano hipotetyczną jego górną część z ramionami i twarzą kobiety. Koncepcja zakładała, że ta górna część została odcięta od reszty. Różnego rodzaju badania naukowe nie potwierdziły tej koncepcji, ale również nie były w stanie jej jednoznacznie wykluczyć.

Pochodzenie świata

W 2018 roku pojawiła się kolejna teza dotycząca modelki. Tym razem więcej niż prawdopodobna. Według niej modelką miała być Constance Quéniaux, tancerka Opery Paryskiej i kochanka osmańskiego dyplomaty Halila Şerifa Paszy (Khalil Bey), który zlecił Courbetowi namalowanie obrazu. Potwierdzać ma to korespondencja pomiędzy Georges Sand, a Alexandrem Dumasem synem. Oboje byli znajomymi zarówno Cóurbeta, Halila Şerifa Paszy i Constance Quéniaux. 

Czy patrząc na jej zdjęcie w tej długiej obszernej wiktoriańskiej sukni moglibyście mieć skojarzenie, że to tancerka, a tym bardziej modelka do tego obrazu?

Pochodzenie świata

Właściciele obrazu

Halil Şerif Pasha był kolekcjonerem sztuki erotycznej. W swoich zbiorach miał między innymi Łaźnię turecką Ingresa i wcześniejsze dzieło Courbeta – Śpiąca, do którego pozowała Hifferman. Po tym jak Halil Şerif Pasha zbankrutował, obraz był w posiadaniu kilku prywatnych właścicieli. W czasie drugiej wojny światowej został zrabowany przez wojska sowieckie, ale został wykupiony przez Węgra Hatvany, któremu w 1947 roku podczas przejęcia władzy przez komunistów na Węgrzech zezwolono na emigrację do Paryża. Zezwolono mu wówczas na zabranie tylko jednego obrazu z jego znacznej kolekcji. Wybrał właśnie Pochodzenie świata. Najprawdopodobniej gdyby go wówczas nie wywiózł do Paryża obraz by przestał istnieć. Od 1995 roku na podstawie rozliczeń podatkowo-spadkowych kolejnych właścicieli obraz przeszedł na własność państwa francuskiego i został przekazany do Musée d’Orsay.

Nagość i cenzura

Pochodzenie świata

Obraz, ze względu na swoją realistyczną, graficzną nagość, od chwili powstania do dziś, wciąż ma moc szokowania i wyzwala cenzurę. W XIX wieku pokazywanie nagiego ciała przeszło rewolucję, głównie dzięki Courbetowi i Manetowi. Do tego czasu dopuszczalne były wyidealizowane akty oraz erotyka w obrazach mitologicznych i onirycznych. Courbet odszedł od akademickiej gładkości obrazu w kierunku niemal fotograficznego realizmu. Obraz nadal jest prowokacyjny, pomimo tego, że dzięki fotografii i kinu, a przede wszystkim internetowi, standardy moralne oraz wynikające z nich tabu pokazywania ludzkiego ciała uległy diametralnym zmianom od czasów Courbeta. Wystawienie go w Musée d’Orsay spotkało się z wielkimi emocjami, nie tylko we Francji. Ale L’Origine du monde stał się po Bal du moulin de la Galette Renoira drugim najlepiej sprzedawalnym w formie pocztówkowej dziełem wystawianym w muzeum.

Pochodzenie świata to jedno z najbardziej cenzurowanych dzieł sztuki. W wielu państwach zakazano go publicznie przedstawiać. Facebook ocenzurował dzieło Courbeta w 2011 roku i usunął wszystkie strony, na których widniało. W 2018 roku po przegraniu ostatecznej rozprawy w sądzie francuskim dzieło Courbeta znów pojawiło się na FB, a FB zezwolił zamieszczać dzieła artystyczne związane z nagością.

Pochodzenie świata jako artstyczna inspiracja

Dzieło Courbeta znalazło wielu naśladowców lub inspiracji dla innych artystów. Chyba niemożliwym byłoby wymienić wszystkie. W 1989 roku francuski artysta Orlan stworzył L’origine de la guerre (Pochodzenie wojny), męską wersję L’origine du monde ukazującą erekcję prącia. Jeżeli głębiej się nad tym zastanowimy to coś w tym jest. Kobiety dają życie, mężczyźni śmierć w wojnach. Dzieło Orlana jest zaprzeczeniem estetyki. Nagi mężczyzna w sztuce nie musi być zaprzeczeniem. Choćby David Michała Anioła.

Pochodzenie świata

W 2008 roku francuska artystka-fotgraficzka Bettina Rheims w Księdze Olgi na ostatnim zdjęciu ukazuję bohaterkę, przedstawiającym niemal w całości L’Origine du monde. Różnice odzwierciedlają ewolucję gustów od XIX do XXI wieku: perfekcyjnie wydepilowane genitalia z biżuterią do kolczykowania łechtaczki i intymny tatuaż.

Pochodzenie świata

W 2014 r. luksemburska artystka performance Deborah De Robertis usiadła na podłodze przed obrazem i naśladowała widok tematu. Została za to aresztowana, a część muzeum była przez pewien czas zamknięta.

Previous slide
Next slide

ŚWIAT JEST KOBIETĄ

Świat jest kobietą, natura jest kobietą. Ponieważ natura jest Bogiem, więc Bóg jest kobietą. Żaden Bóg niczego nie stworzył. To natura zrodziła każdą swoją cząstkę, gdyż natura jest płodna. A na koniec zrodziła najdoskonalszy swój twór czyli człowieka. A w nim doskonałość doskonałości kobietę. Nie tylko kobieta jako element natury jest płodna. Kobieta rozumiana jako płeć gatunku. Każdy czynnik kobiecy natury jest płodny. Ale w naszym wymiarze ludzkim właśnie ten kobiecy to istota istnienia. To podsumowania całego rozwoju natury i jej wiecznego doskonalenia. Każdy refleksyjny człowiek zadaje sobie wielokrotnie pytanie o własne pochodzenie, o jego początek. Niezależnie co odpornym na wiedzę, przekazują legendy religijne, początkiem jest płodność natury wynikająca po części z tego co zawarte jest w biologii, fizyce, chemii, astrologii, matematyce, filozofii, medycynie i kilku jeszcze naukach, a po części w tym czego jako ludzie nie zdołaliśmy jeszcze odkryć i być może nie wszystko odkryjemy. Zwieńczeniem tego w każdym naszym ludzkim konkretnym indywidualnym przypadku jest kobieca płodność. Z dwoma aktami: zapłodnieniem i porodem. Czy ktokolwiek spotkało cokolwiek piękniejszego i szczęśliwszego niż własne powstanie i narodziny? Owszem nasza świadomość wówczas była zerowa, ale to jest niepodważalny logiczny pewnik. O ile w naszym powstaniu konieczny był udziałem czynnika męskiego to narodziny są wyłączną funkcją płodności kobiecej. Absolutne piękno i szczęśliwość, a także doskonałość – nierozerwalnie związane z płodnością kobiecą. Z płodnością czyli jej układem rozrodczym. Obraz Pochodzenie świata powstał w 1866 roku. Między innymi, a w zasadzie przede wszystkim, przez zawłaszczenie każdej sfery życia ludzkiego przez kościół katolicki, a szczególnie wszystkiego co związane jest z jego płodnością, oraz uprzedmiotowienie kobiet, najokrutniej właśnie w tej materii, piękno, szczęśliwość i doskonałość została sprowadzona do grzechu, nieczystości, zwierzęcości, najmniej ludzkiej sfery, bo nie boskiej (czyż to nie jest jakąś tragiczną kosmiczną hipokryzyjną sprzecznością?). A co za tym idzie wszystko co z tym związane, zwłaszcza po stronie kobiecej stało się zakazane. Te sto pięćdziesiąt ponad lat temu ze względu na poziom medycyny, płodność kobieca była widziana niemal wyłącznie w tym co gołym okiem widoczne i namacalne. Dziś nawet jeżeli posiadamy pełną wiedzę, też łatwiej i naturalniej jest odnosić się to tego co widoczne i namacalne. Nie ma co zakłamywać rzeczywistości, podmiotem jest kobiecy srom, bo on jest zewnętrzną widzialną i namacalną kobiecą sferą płodności. Wraz z jedynym ludzkim organem służącym wyłącznie do dawania rozkoszy czyli łechtaczką. Drodzy panowie nie ma co się oszukiwać jesteśmy nawet pod tym względem ubożsi od kobiet. Oczywiście geniusz boga, a może bogini natury, nie bez kozery tam go umieścił. Każdy z nas by powstać, a później by się narodzić musiał przejść przez srom, czyli swoje bramy do życia. A jeżeli nie ma nic cenniejszego, piękniejszego, szczęśliwszego, doskonalszego niż moje własne ja, moje życie, to czy kobiecy srom nie jest czymś doskonale pięknym? Czy powinien być związany z nim jakikolwiek wstyd? Czyż nie zasługuje na apoteozę? Owszem rodzimy się w bólach, przede wszystkim kobiecych, ale to przecież niesamowita moc płodności przezwyciężająca ten niewyobrażalny ból. A moc to nic innego jak piękno. Ale powstajemy w rozkoszy. Zapewne spotkam się z protestami, że to należy do rzadkości, szczególnie jako doznanie kobiece. Te protesty mają swoje pragmatyczne uzasadnienie. Tylko czy to, że tak często bywa to dzieło natury? Czy jakkolwiek jest to związane z pochodzeniem świata, z cudownym dziełem natury, z kobietą i jej „wstydliwą” częścią ciała sromem? Absolutnie nie. To wyłącznie „zdobycz” naszej ludzkiej cywilizacji, sprzecznej z naturą, wszystkiego co określane jest jako kultura, tradycje, moralność, normy zachowań, obyczajowość, normy społeczne, socjalizacja za którymi zawsze stała władza i religia. Potwierdzeniem mojej tezy są badania dotyczące wyodrębnionych społeczności ludzkich, na które te cudowne „zdobycze” cywilizacji nadal mają znikomy wpływ. Społeczności częstokroć matriarchalnych, a przynajmniej z diametralnie inną pozycją kobiet, w tym, a może przede wszystkim w całej szerokiej sferze seksualności. W tych społecznościach wstyd związany z cielesnością albo nie istnieje, albo jest ograniczony niemal do zera. Według naszych norm moralnych na ogół ich seksualność to rozwiązłość. Tylko dlaczego oni są pod tym względem dużo szczęśliwsi od nas? Dlaczego u nich praktycznie nie występują przestępczość seksualna, jak chociażby gwałty? My jako ta niby znakomicie bardziej ucywilizowana część ludzkości bynajmniej nie jesteśmy od nich w niczym lepsi. Zatrąciliśmy to co naturalnie jest ludzkie i winniśmy od nich się uczyć by wrócić do prawdy i piękna. Ba, natura tak nas stworzyła, a szczególnie kobiety, że rozrodczość bynajmniej nie jest powinnością, a przywilejem, a jeszcze bardziej jedną z konsekwencji najcudowniejszych rozkoszy doznawanych podczas aktu koniecznego do płodzenia. Natura w swej doskonałości rozwoju przeznaczyła nas, a jeszcze bardziej punktowo kobiety do rozkoszy. W jej, natury, genialnym zamyśle rozkosz była warunkiem koniecznym do dalszego rozwoju, do płodności, do nieśmiertelności. Warunkiem koniecznym, ale nie ograniczającym. Płodność miała być związana z rozkoszą, ale jej nie ograniczać. Natura przewidziała dla nas rozkosz nie tylko w przypadkach gdy akt seksualny prowadził do prokreacji. A w każdym jego przypadku. Rozkosz jest mu przynależna i to w każdym wieku naszego dojrzałego do niej życia i każdym jego momencie. Nikt nie ma prawa pod żadnym pozorem nam tego ograniczać.

Bynajmniej nie nawołuję do masowej pornografii czy ekshibicjonizmu, szczególnie kobiecego. Nie da się zawrócić biegu rzeki i zmienić wszystkich „zdobyczy” cywilizacyjnych, a przede wszystkim mentalności ogółu ludzkiego. Istotą jest pragnienie świadomości. Świadomości naturalnego człowieczeństwa i świadomości własnego ciała. Przy wspomnianych wcześniej zdobyczach cywilizacji kultywowanie tej świadomości to po pierwsze edukacja. Dlaczego nie ma nic złego w edukacji co jeść, jak jeść, by być zdrowym, zadowolonym i w zgodzie ze sobą i naturą, a ma być coś złego w sferze seksualnej? Przecież to i to, to jak najbardziej ludzkie sfery życia i potrzeby nierozłącznie związane z życiem. Świadomość to akceptacja swojego ciała i ciała drugiego człowieka, świadomość z pełnią wiedzy o nim, szacunkiem, aprobatą, atencją i afirmacją dla niego. Wiedza o ludzkim ciele to nie tylko teoretyczny przekaz, to również jego widok, możliwość patrzenia na niego w jak najbardziej naturalnych sytuacjach. Najbardziej naturalne sytuacje w naszej kulturze możliwe są w zaciszu czterech ścian. Tam od pierwszych dni naszego życia winniśmy móc mieć możliwość zapoznawania się z własnym ciałem i ciałami najbliższych. Z poszanowaniem intymności każdego, a nie fałszywej wstydliwości. Zapoznawać się w naturalnych sytuacjach. A te w normalnym codziennym życiu występują wielokrotnie. W ludzkim ciele nie ma nic brudnego, grzesznego. Jest tylko naturalne piękno. Niezależnie od płci i wieku. Choć piękno obu płci jest nieporównywalne.

W naszym kulturowym, społecznym, moralnym widzeniu cielesności człowieka, powyższe niewątpliwie przez wielu określane byłoby ekshibicjonizmem. Bo by poznawać ludzkie ciało konieczna jest nagość. A przecież człowiek nagi to obraz zakazany. Jedyny słuszny to w szatach, a im te szaty zakrywają więcej tym dla niego słuszniej. Dla niego i jego otoczenia. Ale spróbujmy pomyśleć o rozwoju szat i ich funkcjach. Od samego początku ludzkości. Nasi prapraprzodkowie nie znali szat, chodzili nago, tak jak stworzyła ich natura, tak jak rodzi się każdy kolejny człowiek. Ten nowonarodzony człowiek nie czuje wstydu własnej nagości. Dopóki nie wmówimy mu, że go powinien czuć. Pierwsze jego ubrania pomijając aspekt higieniczny, dają mu poczucie bezpieczeństwa, dają mu ciepło, którego potrzebuje, czyli zapobiegają negatywnym skutkom zmian temperatury zewnętrznej oraz zabezpieczają przed ingerencją czynników zewnętrznych, które fizycznie mogłyby uszkodzić jego ciało. O to dbają jego opiekunowie, a mały człowiek dzięki bezpieczeństwu jest szczęśliwy. Nie ma nawet cienia jakiejkolwiek wstydliwości. A jednocześnie mały człowiek ma naturalną ciekawość własnego ja, bo to dla niego najważniejsze, czyli własnego ciała. W tym aspekcie ubranie mu przeszkadza. Gdy jest mu ciepło, żadne zewnętrzne czynniki nie grożą jego ciału, w tym te związane z własną higieną, najszczęśliwszy jest nagi. Dokładnie tak samo było z naszymi prapraprzodkami. Nagość była dla nich czymś całkowicie naturalnym. Nie było w niej nic złego, nic brudnego, nic niemoralnego, nic wstydliwego. Pierwsze „ubrania” pojawiły się ze względu na bezpieczeństwo przy styku z zewnętrzną materią, która zagrażała bezpieczeństwu ciała. Ale były noszone tylko wówczas gdy mogło wystąpić to zagrożenie. Nasi prapraprzodkowie powstali i żyli w klimacie, w którym ubranie nie było potrzebne by zapewnić ciału ciepło. Ale wraz ze zmianami klimatu i przemieszczaniem się ludzi w strefy o coraz chłodniejszym klimacie, ubrania zaczęły pełnić funkcję izolacyjne przed chłodem. Nadal nie miało to nic wspólnego z wstydem. Nadal było używane bardzo pragmatycznie, tylko wówczas gdy występowała konieczność. Jedną z istot każdej istoty, szczególnie ludzkiej, jest jednocześnie potrzeba bycia w grupie, takim jak każdy członek tej grupy i wyróżniania się w tej grupie. To trzeci i czwarty poziom piramidy Maslowa. O dwóch pierwszych potrzebie czysto fizycznej i bezpieczeństwa było wyżej. Ilekroć prowadziłem wykłady na ten temat zawsze nasuwała mi się obraz z telewizyjnej bajki dla dzieci o Smerfach, bo tam zostało to idealnie oddane. Pozornie, w szerokich ujęciach kadrowych tłum niemal identycznych, identycznie zachowujących się niebieskich ludzików. A wśród nich ukazanie przynajmniej kilkunastu diametralnie różnych, które własnymi cechami starały się wyróżnić wśród członków grupy. Początkowo ubrania naszych przodków w danej grupie nie wyróżniały nikogo. W kolejnej fazie stały się elementem wyróżniającym. Trzecią pragmatyczną funkcją szat naszych przodków stał się wyróżnik estetyczny.

Poprawianie naturalnego piękna, by zwrócić na siebie uwagę, by stać się bardziej atrakcyjnym, a w dalszej kolejności wpłynąć na własny statut w grupie. To był pierwszy moment przełomowy, gdy można było na nieco wyższym poziomie zacząć sterować ludźmi. Nakazami, zakazami i ograniczeniami wpływać ma ich szczęśliwość. Naturalnie zbiegł się w czasie z pojawieniem się najważniejszych pytań ludzkości o własne jestestwo i o wszystko co człowieka otacza. Ze strachem przed naturą i zachwytem nad jej mocą. Idealny moment by wykreować tych, którzy będą dawali odpowiedzi na te pytania, a dzięki temu przejmą sterowanie nad pozostałymi. Idealny moment na powstanie zaczynów pod wszystkie religie i wierzenia. To wówczas została wykreowana grzeszność cielesna i wstydliwość. W różnych miejscach w różnym stopniu. Pierwotnie incydentalnie, w znikomym stopniu. Ale z czasem coraz mocniejsza, bo bardziej uzależniała ludzi od kreatorów wierzeń. Ci dostrzegli, że najmocniej uzależnia dozowanie szczęśliwości, a szczęśliwość najmocniej związana jest z ciałem. Jeżeli przyjrzymy się wielu religiom przynajmniej minimalnie mocniej niż pobieżnie to stwierdzimy, że perfekcjonizm pod tym względem osiągnęli twórcy trzech głównych religii Abrahamowych: judaizmu, islamu i chrześcijaństwa. To one najbardziej wypaczyły naturalne człowieczeństwo i pojmowanie cielesności i seksualności. Przeistoczyły szczęśliwość w zło. Zaprzeczyły naturze. Ale jakże osiągnęły wielką władzę. Nikt w historii ludzkości nie osiągnął takiej władzy. Choć wszystkie czy mniejsze systemy totalitarne próbowały i próbują kopiować i doskonalić metody religii Abrahamowych w sterowaniu ludźmi. Każdy z tych totalitarnych systemów zarządza szczęśliwością ludzi, bardzo mocno cielesnością i sferą seksualną. Każdego założeniem podstawowym jest, że człowiek nie ma prawa do stanowienia o sobie, o swoim ciele. Każdy wprowadza bardzo ostrą cenzurę na ukazywanie cielesności w jakiejkolwiek postaci. W każdym najmocniejszym synonimem zła staje się to co daje rozkosz i życie. Żeby precyzyjnie użyć pojęć nauki – srom i wagina.

Zgoda z własnym ciałem jest kluczowa dla bycia szczęśliwym człowiekiem. Trzeba stawiać tamę, nie zezwalać na oceny tego co robimy z własnym ciałem. To jest nasza prywatna, intymna, osobista sprawa dopóki nie zagraża zdrowiu, życiu i naturalnej szczęśliwości innych. W tej sferze możemy wyłącznie korzystać z wiedzy profesjonalistów: lekarzy i seksuologów, wiedzy opartej na nauce oraz ze szczerej troski najbliższych wynikającej ze zrozumienia nas, których dopuszczamy do własnej intymności. Wszelkie ingerencje opinii społecznej, zakazy i nakazy władzy, indoktrynacja religijna wraz z wynikającej z niej postponowaniem nas, jest gwałtem, zarówno na naszym ciele jak i naszym JA. Tym bardziej, że ci ostatni nie mają żadnych podstaw, ani z zakresu wiedzy, ani doświadczeń, do jakiegokolwiek wpływu na naszą sferę seksualną.

Niestety muszę się zgodzić z większością lekarzy i seksuologów, że z wiedzą w naszym społeczeństwie jest gorzej niż źle. Nie umiemy, a co za tym idzie nie chcemy ani rozmawiać na te tematy, ani się edukować. Pisząc „11 KOBIET czyli Krótki traktat o PIĘKNIE” sam byłem zmuszony do przeczytania sporej dawki literatury naukowej na ten temat i jednocześnie weryfikacji tam zawartych myśli i własnych przemyśleń „w terenie”. Przeprowadziłem wiele rozmów z różnymi moimi znajomymi. Pewnie część z nich nawet tego nie zauważyła. Oczywiście to nie była odpowiednia próbka losowa, by móc formułować jakieś ogólne tezy. Myślę jednak, że ze względu na środowisko, w którym funkcjonuję, przewyższająca otwartością, wiedzą, oczytaniem, wykształceniem, poziomem kulturowym jakąkolwiek średnią. Nawet w tym środowisku niestety opinie fachowców o braku wiedzy i blokadach wewnętrznych związanych z tematyką znalazły bardzo mocne potwierdzenie.  Niestety wśród mężczyzn, co nie było zaskoczeniem znakomicie mocniejsze. Zaskoczeniem natomiast było, choć może nie powinno być, że dużo łatwiej rozmawiało mi się z kobietami. Jakby nie było o seksie. Było zaskoczeniem gdyż pod tym względem były to dla mnie obce kobiety. Może u kobiet w mniejszym stopniu, ale dominującą reakcją na ogół była „przecież ja wszystko wiem na ten temat”. Może to wynikało z mojej złośliwości, a może z chęci weryfikacji własnych przemyśleń. Po takich stwierdzeniach próbowałem zadawać pytania lub kierować rozmowę na bardzo konkretne i celowe aspekty. Może nie było tragicznie, ale często moi rozmówcy i rozmówczynie okazywało się, że nie mają żadnego pojęcia, albo mgliste, albo nie mają wiedzy, a jakieś poglądy będące przekłamaniami lub zaprzeczeniami wiedzy. De facto nie mają wiedzy o sobie. Ale co jest optymistyczne i pozytywne wiele z nich zdawało sobie sprawę dlaczego tak jest i z czego wynika. Mniej optymistyczne jest, że mimo tego, nadal trwali w tym stanie, bez jakiegokolwiek pragmatycznego wysiłku by to zmienić. Brak wiedzy, brak zdawania sobie sprawy z braku wiedzy i brak chęci by tę wiedzę posiąść w jakimkolwiek stopniu jest zatrważający. Jeszcze bardziej zatrważające są wystąpienia publiczne „osobistości”, które winny być autorytetami, a które przekonują nas, że wiedza w tej dziedzinie jest zbędna. Podobno ryba psuje się od głowy. 

Drugi rodzaj reakcji, który mną wstrząsnął, znów wśród teoretycznie światłych ludzi, to stwierdzenie, że piszę i mówię o czymś o czym nie powinienem, bo jest to niemoralne, nieobyczajne, obsceniczne, obleśne, a przynajmniej nieeleganckie. Wiem, że część z tych osób ma złe doświadczenie w tej sferze. Ale w dużej mierze to właśnie brak wiedzy, edukacji i wcześniej przeze mnie poruszonej świadomości własnego ciała i własnego JA. Nieco lżejszego kalibru były stwierdzenia, że czytając moją powieść lub rozmawiając ze mną ktoś się czerwienił z zażenowania. Niestety każdy z nas, nawet jeżeli jest tego świadomy, czy chce, czy nie, jest pod wpływem ideologiczno-społecznej indoktrynacji dotyczącej moralności. Na każdego ta indoktrynacja dotycząca jego moralności ma większy lub mniejszy wpływ. Jedyną receptą na indoktrynację jest wiedza wynikająca z nauki. Oraz zgodnie z nią poszukiwanie własnego naturalnego JA.

Ale spotkałem się również z wieloma pozytywnymi rekcjami. Pozytywnymi to nie znaczy, że z pełnią zgody na każdą moją myśl zawartą w powieści. Myślę, że bardzo ciekawa byłaby analiza osobowościowa i każda inna, tych osób, ale to temat na osobną obszerną rozprawkę.

Jeżeli w czyimkolwiek odczuciu w tym artykule potraktowałem kobiety na wskroś punktowo to oznacza, że powinien go przeczytać jeszcze raz. Przedstawiłem w nim według mnie genialny obraz, który ilekroć go widzę daje mi impuls do rozmyślań o moim pochodzeniu, jestestwie i tym jak i do czego stworzyła mnie natura. Jeżeli nadal czytelnik będzie miała takowe odczucia to zapraszam do wnikliwego przeczytania „11 KOBIET czyli Krótki traktat o PIĘKNIE”.

Moje życie od narodzin do chwili obecnej toczyło się i toczy w otoczeniu przede wszystkim kobiet. To najbliższe rodzinne otoczenie. W każdym momencie więcej niż jedna. 11 kobiet. Mama, Babcia, dwie żony, cztery córki i trzy synowe. A teraz jeszcze kolejna – wnuczka. Oczywiście nie wszystkie naraz. Mężczyźni to rodzynek, wyjątek od reguły, mój syn. Pozostali byli gdzieś na obrzeżu, lub w różnych okresach pojawiali się lub znikali. W sferze towarzyskiej i zawodowej też zawsze notowałem przewagę kobiet. Nawet mogę powiedzieć, że mam więcej przyjaciółek kobiet niż przyjaciół mężczyzn. Stąd moje zainteresowanie i uwielbienie dla kobiet, które zrodziło się naturalnie. Jeżeli z kimś obcujesz na co dzień, to dla własnego dobra i ich dobra chcesz je zrozumieć i poznać. Poznać jak najdokładniej. Poznać i zrozumieć ich ja, ale również cielesność wraz z anatomią i fizjologią. Jeżeli nie poznasz i nie zrozumiesz, nie zaakceptujesz nie tylko ich, ale i siebie.

Kobiecy srom to również maestria estetyki, piękna, największe dzieło pod tym względem natury. Sam w sobie i w całej koncepcji kompozycyjnej, umiejscowienia, dopełnienia kobiecego ciała. To nie jest obrazoburcza teza, ani w sprzeczności z jakimikolwiek uznanymi wartościami estetyki, zgodnymi z nią jako częścią nauki filozofii. Trzeba tylko wyczyścić umysł z wszystkich wielowiekowych wynaturzających indoktrynacji. Jeżeli oprócz estetycznych doznań wzrokowych dodamy do tej koncepcji duszę i mentalność kobiecą, będziemy mieli szansę na obcowanie z niezwykłością, intrygującą, niemożliwą by w pełni ją zrozumieć, ale fascynującą i wartą każdego „grzechu”.

Na koniec jeszcze kilka cytatów z książki „Sztuka obsługi waginy”, która to obok „Sztuki kobiecości” i „Sztuki obsługi penisa” jest nawiązaniem do kultowej książki Michaliny Wisłockiej „Sztuka kochania”. Wszystkie cztery polecam zarówno tym co już „wszystko wiedzą” o cielesności i seksie i tym którzy chcieliby jeszcze czegoś się dowiedzieć.

„Z waginy jestem. Po prostu. Mam świadomość, skąd się wziąłem na tym świecie. I czasem strasznie wstyd mi za facetów, którzy wypowiadają się o waginach pogardliwie”

- Andrzej Gryżewski, seksuolog, współautor „Sztuki obsługi waginy”

„W dużej mierze byłem wychowany przez kobiety. Bardziej atrakcyjne są dla mnie przyjaźnie z kobietami niż mężczyznami. Tak po prostu mam. Często rozmowy z kobietami są głębsze z dużą dozą wglądu w swoje emocje, potrzeby i pragnienia. Mogę powiedzieć, że lubię, cenię i szanuję waginy. Chciałbym, by to była postawa powszechna”

- Andrzej Gryżewski, seksuolog, współautor „Sztuki obsługi waginy”

„Wagina służy nie tylko do seksu i do rodzenia dzieci. To jest wycinkowe traktowanie kobiecej seksualności. Moim zdaniem pochwa to nie tylko fragment ciała. Jest tez nierozerwalnie związana z kobiecą duszą i mentalnością.”

- Andrzej Gryżewski, seksuolog, współautor „Sztuki obsługi waginy”

Spodobało się - udostępnij

Newsletter

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści. 

Przeczytaj pozostałe Inspiracje

Wakacyjne destynacje - grecka wyspa

Wakacyjne destynacje – grecka wyspa

Grecka Wyspa. Morze, ciepłe. Plaże, też piaszczyste. Wodne jaskinie. Knajpki z doskonałym jedzeniem, ouzo i winami. Skaliste tereny. Koloryt zabudowy, tradycyjnie biały z błękitem. Małe

Spływ kajakowy Wkrą

Spływ kajakowy Wkrą

Woda, natura, trochę niezbyt trudnego wysiłku fizycznego, spora dawka relaksu, mazowieckie pola, łąki, lasy, wioski. Całkiem niezła alternatywa na spędzenie jednego dnia letniego weekendu. Tylko

rzeczywistość miesza się z fantazją

zapisz się do newslettera

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści.