Maciej Dziewięcki

Rod Stewart (po raz trzeci) – część I

W założeniu miał być jeden post z muzyką Stewarta z XXI wieku. Ale nagrał w tym czasie 12 świetnych płyt i grubo ponad setkę świetnych piosenek. Tak więc Rod Stewart (po raz trzeci) został podzielony przeze mnie na trzy części. Publikacja wszystkich jednoczesna. W pierwszej części „amerykański” Rod.
rod-stewart
Rod Stewart

Rod Stewart po raz trzeci w „11 KOBIETach …”

„Początki na ogół bywają trudne, a tym razem wystarczyło zaledwie kilka taktów, abyśmy się w siebie wpasowali. Kolejne ekscytujące pozytywne zaskoczenie. Bella kupiła zarówno muzę, jak i moją filozofię tańca. Muszę stwierdzić, że kostiumolog sprawił się na medal w tym spektaklu. Bella w czerwonej sukni, non stop błyskająca nagim udem i biodrem lub koronkowym stanikiem, a później zasłaniająca czerwienią materiału tę nagość, dała mistrzostwo aktorstwa tanecznego uwodzenia. Szkoda, że większość gości wyszła, bo znów mogliby nie odrywać od niej oczu. Dość szybko została boso, bo brak treningu w noszeniu szpilek nakazał jej je zrzucić. I boso w czerwonej sukni z rozwianymi włosami wyglądała jak pół-Cyganka albo pół-Latynoska. Wino pozwoliło jej rozluźnić mięśnie i oddać się niemal całkowicie spektaklowi. Oboje doświadczyliśmy dodatkowego zabiegu SPA, który zapewnił nam solidną porcję endorfin. Było grubo po północy, gdy poczuliśmy zmęczenie i podjęliśmy decyzję, by zakończyć ten piękny dzień. Na koniec zażyczyłem sobie Love Is Roda Stewarta, choć zastanawiałem się jeszcze nad Sexual Religion. Dzięki YouTube’owi na takiej imprezie możesz poprosić o zagranie dowolnego utworu. Uwielbiałem tę piosenkę. Jest w niej ogrom ciepłej pozytywnej energii.”

Strony 126-127 z pierwszego rozdziału cyklu „Bibiana Isabelle” z pierwszej części tomu „Czerwiec”

Previous slide
Next slide

Love Is, która jest jedną z moich ulubionych piosenek Stewarta pochodzi z trzeciego albumu od końca z dotychczas wydanych, zaś Sexual Religion, tez świetny utwór, z czwartego od końca. Od roku 2002, którego dotyczy ten odcinek o nim, nagrał przed tymi piosenkami jeszcze kilka świetnych albumów, choć nietypowych dla wcześniejszej jego kariery albumów.

Niezwykle ważny jest tło, w którym pojawia się Love Is. Ta piosenka ma być zwieńczeniem cudownego wieczoru Marcina z Bellą. Wytwornej kolacji sfinalizowanej tańcem. Można powiedzieć, że tradycyjnym, bo w parze. To kolejna odsłona Belli, jej strój, zachowanie na parkiecie, piękno, czar, żywioł, która oszołomiła i zachwyciła Marcina. A ten utwór zarówno w kategorii muzycznej jak i słownej stał się jedynym w swoim rodzaju dopełnieniem.

Z resztą obejrzyjcie teledysk i posłuchajcie piosenki.

„Więc przychodzisz do mnie ze swoimi pytaniami
Na temat o którym wiele wiem
Choć wciąż jestem tak oszołomiony jak pierwszy raz kiedy ją znalazłem
To zarówno błogosławieństwo i klątwa
Chociaż nie mogę oferować rozwiązań
Byłbym nierozważny gdybym spróbował
Bo to intryguje mężczyzn od początku czasu
Ale trzymaj swój kapelusz i spróbuję
Miłość jest jak płonąca strzała
Może przebić najzimniejsze serce
Miłość jest ciepła, miłość jest cierpliwa
I jest najbardziej szaloną rzeczą jaką zaczniesz
W porządku
Pamiętam, kiedy byłem młody
Dzień którego nigdy nie mogę zapomnieć
Poznałem dziewczynę i o której marzyłem że się z nią ożenię
Na zawsze nasze życia splecione
Powiedziała
"Musisz przestać martwić się o przyszłość"
"Wiesz że jesteśmy na to o wiele za młodzi"
"Chcę rozwinąć skrzydła jak wierzba na wiosnę"
I nigdy więcej nie ujrzałem jej ślicznej twarzy
Miłość jest życiem, miłość jest tęsknotą
Nie pyszni się, lecz mówi prawdę
Miłość jest uczciwa i nie zna granic
I jest najbardziej szaloną rzeczą jaką zrobisz
O, tak
Życzę ci powodzenia we wszystkich twych podróżach
I może znajdziesz to czego szukasz
Uderzy cię jak piorun, gdy znajdziesz tego jedynego
I zostanie na zawsze w twoim sercu
Miłość jest jak czterolistna koniczyna
Ciężka do znalezienia i utrzymania
Miłość jest ślepa, miłość jest czuła
I jest najbardziej szaloną rzeczą jaką zrobisz
Tak szaloną”

Rod Stewart i standardy muzyczne

Lata 2002 - 2005

W 2002 roku nastąpił przełom w muzyce nagrywanej przez Stewarta. Zwrócił się w kierunku kanonów muzyki popularnej. Wcześniej nagrał nawet sporo coverów, choćby genialne Sailing, ale one pojawiały się na albumach z muzyką rockową i popową, przede wszystkim jego, albo kilku współpracujących z nim przez lata kompozytorów i tekściarzy. Osiem następnych płyt to właśnie różnego rodzaju standardy i kanony muzyki rozrywkowej. Od pomysłu do przemysłu zawsze musi potrwać jakiś czas. Nawet u tak płodnego (dosłownie i w sensie artystycznym) muzyka jakim był i jest Stewart. Myślę, że impulsem były zmiany w jego życiu osobistym i uczuciowym. W 1999 roku nastąpiła separacja jego związku z jego drugą żoną Rachel Hunter i poznał późniejszą trzecią żonę, jak na razie ostatnią, chyba już ostatnią o czym nie decyduje jego wiek, a patrząc bardzo z zewnątrz chemia między nimi) Penny Lancaster. Po raz drugi w jego karierze muzycznej mam wrażenie, że za sprawą kobiety (pierwszy raz za sprawą właśnie Rachel Hunter) po prostu nabrał wiatru w żagle, rozwinął się i był gotowy na nowe wyzwania. Tylko muzy mogą to sprawić. One dostarczają mocy i inspiracji. Najmocniejszych, najciekawszych, najbardziej kreatywnych i czasami pozornie najbardziej niebezpiecznych.

Previous slide
Next slide

It Had to Be You: The Great American Songbook – to 20-sty album Stewarta i pierwszy z pięciu z amerykańskimi standardami popu wydany w 2002 roku. W następnym roku ukazało się DVD z koncertową wersją płyty. Zupełnie inny image Roda. Brytyjski gentleman śpiewa spokojną klasykę rozrywkowej muzyki amerykańskiej. Dla wielu fanów Stewarta musiał to być szok. Nie każdy rockandrollowiec musi lubić spokojną klasykę. Ale trzeba się w nią wsłuchać. A wśród jej twórców są między innymi George Gershwin, czy Cole Porter. A jak to Rod wykonał niech zaświadczy 12 platynowych płyt, ósme miejsce w UK i czwarte w USA albumu.

rod-stewart
Rod Stewart - It Had to Be You: The Great American Songbook

Na płycie nie ma złych piosenek, ale nie ma również typowego hitu. Po prostu perfekcyjna muzyka, perfekcyjne wykonanie, a muzyka sprzed lat. Mógłbym wymienić tytuły wszystkich.

Dla mnie najlepsza to Ev’ry Time We Say Goodbye, doskonały kompozytor Cole Porter, świetny saksofon w tle z uroczą saksofonistką i perfekcyjne wykonanie.

Niewiele jej ustępuje These Foolish Things (Remind Me of You)

Bardzo przyjemny, melodyjnie zaśpiewany jest także utwór The Very Thought of You

A The Nearness of You preferuję w wersji koncertowej, gdy Stewart śpiewa w duecie z Debrą Cox, której silny, a zarazem delikatny, melodyjny kobiecy głos idealnie wkomponuje się w wykonanie tej piosenki

For All We Know – to kolejna przyjemnie i melodyjnie zaśpiewana piosenka

Czternaście piosenek, bez wyraźnego hitu, bardzo równo zaśpiewanych, doskonale. A jednak aż pięć z nich wyróżniłem. Wiem, że to również kwestia chwili. Za jakiś czas najprawdopodobniej ten zestaw mógłby być inny. Podejrzewam, że każdy słuchając tej płyty, czy słuchając i oglądając koncert z DVD znalazłby dla siebie inny zestaw. Dzieje się tak, nie tylko dlatego, że są świetne, doskonale zaśpiewane, ale nie są ograne, przez środki masowego przekazu i nawet jeśli niektóre z nich już słyszeliśmy tok i tak stanowią coś odmiennego i nowego.

rod-stewart
Rod Stewart - As Time Goes By: The Great American Songbook, Volume II

Rok później czyli w 2003 roku Rod Stewart nagrał kontynuację poprzedniej płyty czyli As Time Goes By: The Great American Songbook, Volume II. Znów świetna sprzedaż i notowania, nawet lepsze niż poprzedniej choć tylko 8 platyn, ale 4 miejsce w UK i 2-gie w USA oraz pierwsze w Kanadzie. Znów czternaście doskonale zaśpiewanych doskonałych standardów, a 15 wersji z bonusową ścieżką. Znów znane nazwiska twórców standardów, choćby: Duke Ellington, George Gershwin oraz Charlie Chaplin. W mojej ocenie płyta znacznie lepsza od poprzedniej. Może lepiej dobrane standardy pod wykonawcę.

Smile – tej piosenki, której współtwórcą był Charlie Chaplin, nie mogło zabraknąć na liście wyróżnionych. Niemal w każdym wykonaniu wywołuje „uśmiech” na mojej twarzy. A wykonanie Stewarta w sposób perfekcyjny oddaje jej klimat i słowa. To takie czułe i empatyczne wsparcie. Być może number „one” na płycie, choć konkurencja duża.

As Time Goes By – druga piosenka pretendująca do pozycji numer jeden. W niej Stewart śpiewa znów w duecie z kobietą, z Queen Latifah. Drugi duetowy szok. Queen Latifah jest bowiem czarnoskórą amerykańską raperką. A tu w krańcowo innym repertuarze i idealnie współgrającym wykonaniu z Rodem. Albo to świetna piosenkarka, albo Stewart ma moc sprawczą, albo jedno i drugie. Moc sprawcza w jego przypadku chyba działa, albowiem tę piosenkę na koncertach śpiewał również z Chrissie Hynde wokalistką, jedną z moich ulubionych, zespołu Pretenders, dziewczyną o jednej z najbardziej rockowych dusz wśród tej płci. Chrissie Hynde nie gorzej niż Queen Latifah wkomponowała się w Stewarta i klimat standardów.

Time After Time – standard znany każdemu, kto choć trochę interesuje się muzyką, zaśpiewany zarówno z klimatem jak i radośnie.

https://www.youtube.com/watch?v=SU1wC2YxT8I

 

Don’t Get Around Much Anymore – piosenka niemal na każdy nastrój, przy nie najlepszym delikatnie go poprawi, przy dobrym wkomponuje się w niego.

Bewitched, Bothered & Bewildered – zapewne pominąłbym ten utwór, ale Rod śpiewa go w duecie z Cher. Znając jej głos i jej piosenki, nie bardzo sobie wyobrażałem jak można połączyć te dwa głosy, a tu mistrzostwo świata. Przede wszystkim za sprawą Cher, bo Rod śpiewa „swoje”, a to ona się z nim integralnie zespoliła wokalnie.

Till There Was You – powtórzę się: piosenka niemal na każdy nastrój, przy nie najlepszym delikatnie go poprawi, przy dobrym wkomponuje się w niego.

Jako bonusowy track w wydaniu tylko brytyjskim i japońskim pojawiła się piosenka My Favourite Things. Amerykanie i inne nacje, które miały odrębne wydania mogą żałować, że na ich wydaniach tej piosenki nie było, bo jest trochę inna od pozostałych. Niestety nie zaprezentuję jej, bo na YouTube nie jej żadnego sensownego klipu nadającego się do prezentacji, ale jeśli chcielibyście jej posłuchać to bez trudu ją tam znajdziecie.

Minął rok i Stewart wydaje w październiku 2004 roku trzecią płytę z serii Stardust The Great American Songbook, Volume III. Dokładnie pod koniec drugiej dekady października, dokładnie tak jak dwie poprzednie. Idealny termin od strony marketingowo-handlowej, bo właśnie takiej muzyki ludzie chętnie słuchają w okresie świąt bożego narodzenia, szczególnie w Stanach. Muzyka to także cały przemysł. Wszystko to znalazło kolejne odzwierciedlenie w notowaniach. Jeszcze lepsze, w UK 3-cia pozycja, w USA już szczyt czyli pierwsza, w Kanadzie pierwsza bez zmian i cztery platynowe płyty. Album był pierwszym numerem 1 Roda Stewarta na liście Billboard 200 od czasu Blondes Have More Fun z 1979 roku. Później został zwycięzcą nagrody w 2004 roku za najlepszy tradycyjny popowy album wokalny, dając Stewartowi jego pierwszą i jak dotąd jedyną nagrodę Grammy. Znów 14 klasycznych świetnie wykonanych piosenek, plus bonus w wersji japońskiej. Oczywiście na liście kompozytorów nie mogło zabraknąć między innymi George’a Gershwin’a i Cole’a Porter’a. A okładka tej płyty mogłaby być, gdyby nie prawa autorskie, doskonałą ilustracją do „11 KOBIET …”

rod-stewart
Rod Stewart - Stardust The Great American Songbook, Volume III

Blue Moon – niewątpliwie jeden z bardziej znanych standardów z tej płyty. Głos Stewarta nadaje mu intrygujący wydźwięk. W wersji albumowej studyjnej solo na gitarze Erica Claptona. Dlatego  poniżej właśnie ta wersja, chociaż bez klipu.

What a Wonderful World – najbardziej znany standard. Czy można dorównać Louis’owi Armstrongowi? To absolutnie niemożliwe. Ale Stewart zaśpiewał to delikatniej, nieco inaczej i po prostu rewelacyjnie. Znów wersja albumowa, studyjna, choć do oglądania koncertowe są ciekawsze, bo w tej na harmonijce gra Stevie Wonder.

Embraceable You – przyjemnie i melodyjnie zaśpiewana piosenka, taką charakterystykę mógłbym zamieścić w zasadzie przy każdej piosence z tej płyty i całej serii albumów ze standardami, konkretnie tę wybrałem za głosem chwili.

Manhattan – duet z aktorką i piosenkarką Betty Midler. To wykonanie można by zaliczyć do kategorii piosenka aktorska.

A Kiss to Build a Dream on – przyjemnie i melodyjnie zaśpiewana piosenka, z takiego zestawu wybrana ze względu na tytuł i solówki na trąbce, a może saksofonie.

Baby, It’s Cold Outside – duet z Dolly Parton, pomijając dostrzegalne wzrokowo jej atrybuty, to chyba najbardziej topowa piosenkarka folk w Stanach, a tu z Rodem w nostalgicznej, nieco żartobliwie i z aktorstwem zaśpiewanej piosence w formie dialogu.

rod-stewart
Rod Stewart - Thanks for the Memory: The Great American Songbook, Volume IV

Jeżeli coś odnosi sukces to należy iść za ciosem. Kolejny rok i kolejna czwarta płyta z serii Thanks for the Memory: The Great American Songbook, Volume IV. Wydana niemal co do dnia po roku. Kolejny sukces. 3-cie miejsce w UK, 2-gie w USA i Kanadzie i dwie platyny. Można by powiedzieć, że bez zmian, bo znów piosenki między innymi Gerschwina, ale także Irvinga Berlina, znów doskonałe kompozycje, znów podobny klimat i znów genialne wykonanie.

Cheek to Cheek – ta piosenka to bonusowy track z wydania brytyjskiego i japońskiego i … moja ulubiona z tego zestawu

Let’s Fall in Love – piękna piosenka w pięknym wykonaniu, chyba najprzyjemniejsza na tej płycie, taka porywająca do walca

I’ve Got a Crush on You – duet z Dianą Ross, kolejna piosenka zaśpiewana w formie świetnego dialogu.

I Wish You Love – bardzo przyjemna piosenka.

You Send Me – znów genialny dialogowy duet, z Chaka Khan amerykańską piosenkarką śpiewająca przez pięć dekad od lat 70-tych R&B, zwana „królową funky”. Kolejny odmienny artysta, z innego stylu i wszystko współbrzmi fantastycznie.

Makin’ Whoopee – fantastycznie zaśpiewana piosenka w męskim duecie, nie byle z kim, gdyż z Eltonem Johnem, który będąc sobą dopasował się do Stewarta.

Taking a Chance on Love – bardzo przyjemna piosenka.

Thanks for the Memory – piękne zakończenie standardowej wersji płyty, melodyjne, ciepłe, może konkurować z Let’s Fall in Love.

Spodobało się - udostępnij

Newsletter

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści. 

Przeczytaj pozostałe Inspiracje

Wakacyjne destynacje - grecka wyspa

Wakacyjne destynacje – grecka wyspa

Grecka Wyspa. Morze, ciepłe. Plaże, też piaszczyste. Wodne jaskinie. Knajpki z doskonałym jedzeniem, ouzo i winami. Skaliste tereny. Koloryt zabudowy, tradycyjnie biały z błękitem. Małe

Spływ kajakowy Wkrą

Spływ kajakowy Wkrą

Woda, natura, trochę niezbyt trudnego wysiłku fizycznego, spora dawka relaksu, mazowieckie pola, łąki, lasy, wioski. Całkiem niezła alternatywa na spędzenie jednego dnia letniego weekendu. Tylko

rzeczywistość miesza się z fantazją

zapisz się do newslettera

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści.