Rod Stewart i standardy muzyczne
Lata 2006 - 2012
Rok 2006, znów październik i olbrzymie zaskoczenie po wydaniu 24 studyjnego albumu przez Stewarta zatytułowanego Still the Same… Great Rock Classics of Our Time. Stewart wrócił do korzeni. Zamiast standardów muzyki amerykańskiej pojawiły się klasyczne standardy rockowe z poprzednich czterech dekad. Album zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboard 200 z 184 000 sprzedanymi egzemplarzami, co czyni go piątym debiutem w pierwszej piątce i drugim debiutem na pierwszym miejscu w ciągu trzech lat. A do tego pierwsze miejsce w Kanadzie i Nowej Zelandii oraz czwarte w Wielkiej Brytanii, a także dziewięć platynowych płyt. Podobno rockmani nigdy się nie starzeją. Stewart nagrał tę płytę tuż po 60-tce, a jak się później okazało nie było to jego ostatnie słowo w rocku.
Pierwszy utwór na płycie to rewelacyjny kawałek Johna Fogerty’ego z repertuaru fantastycznej grupy Creedence Clearwater Revival z przełomu lat 60-70-tych XX w. Have You Ever Seen the Rain? Wykonanie Stewarta choć może to wydawać się absurdem i pewnie narażę się wielu fanom rocka, dla mnie nawet lepsze od cudownego oryginału. Trochę uprzedzę chronologię dziejów wydawniczych – ta piosenka pojawi się w którymś z następnych tomów „11 KOBIET …”. Nie zaspojleruję w jakich okolicznościach, ale jest to związane z oryginalnym wykonaniem, które dla porównania zamieszczam pod klipem z wykonaniem Stewarta i właśnie tym teledyskiem, trzywątkowym. Każdy wątek błyskotliwy: czerwono-biały parasol i biała sukienka (czy aby na pewno sukienka?), pełnia radości życia w żółtym podkoszulku i niesamowita elastyczność i giętkość kilku młodych dżentelmenów. A występująca tam Jeny Smith, jak samo nazwisko wskazuje jest Rosjanką, gwiazdą soft produkcji dla dorosłych. Czyli przynajmniej częściowo w klimacie powieści erotycznej jaką jest „11 KOBIET …”.
Niestety ze względu na cenzurę drugi klip możecie obejrzeć wyłącznie w TouTube pod linkiem:
I’ll Stand by You – doskonale znana piosenka z 1994 roku zespołu Pretenders, między innymi Chrissie Hynde, która ją śpiewała w oryginale. Tej samej z którą na koncercie wykonywał jeden z klasyków popu amerykańskiego, nagrany na drugim albumie z tymi klasykami. Znów niemożliwe stało się możliwym, czyli doskonały cover Stewarta, stał się nie gorszy niż doskonały oryginał, choć niewątpliwie dziewczyna śpiewała go mocniej i ekspresyjniej. Dla porównania obie wersje:
It’s a Heartache – charakterystyczny lekko ochrypły głos Stewarta idealnie pasuje do piosenki, którą w oryginale w 1977 roku wylansowała Bonnie Tyler, śpiewająca może nawet bardziej chrypliwym głosem. Stworzenie dobrego covera z tak popularnego hitu to duża odwaga i sztuka. Stewartowi udała się znakomicie. Zachował klimat piosenki dodając do niej siebie.
Missing You – w tej znanej piosence z roku 1984 angielskiego muzyka Johna Waite, Stewart wyraźnie lepszy od oryginału. Zaśpiewał tę piosenkę z większym pazurem, choć od wykonawcy oryginału był starszy o kilkadziesiąt lat.
Father and Son – tej piosenki nie mogłem nie przedstawić. Stewart i Cat Stevens, których kariera zazębiała się w latach 70-tych XX wieku i nie pierwsza piosenka Cata, po którą sięgnął Stewart. Obaj są moimi ulubionymi wokalistami. Obu winylowe płyty miałem w młodości. To jedna z ciekawszych piosenek Stevensa, zakwalifikowana przez magazyn Rolling Stone’s do „Top 500 Best Songs of All Time”, bo jest przepiękna. Stewart nie osiągnął takiego piękna, bo jego wersja choć nie bardzo różna, jest po prostu inna. Nie osiągając misterium piękna, stworzył bardziej intrygującą wersję.
If Not for You – znów dwóch wielkich muzyki, znów doskonały kawałek, znów wykonawca, po którego utwory Stewart sięgał wcześniej. Bob Dylan i jego piosenka z 1970 roku. Są tacy, którzy twierdzą, że nie można gorzej śpiewać niż Dylan z „kozim” głosem, ale oprócz nagrody Nobla facet wyśpiewał wiele piosenek, które stały się kamieniami milowymi muzyki. Wersja Roda bardziej melodyjna, ciekawsza, mocniejsza, tylko właśnie brakuje w niej pełni dylanowskiego klimatu.
Love Hurts – jeden z bardziej znanych utworów z tej płyty i to kilku pokoleniom. Pierwotnie piosenka z 1960 roku amerykańskiego duetu Everly Brothers, w stylu miłego ugrzecznionego amerykańskiego rocka jeszcze lat 50-tych z mocną pozostałością w utworze poprzedniej epoki amerykańskiej muzyki. Piosenka jest najbardziej znana z międzynarodowego hitu szkockiego zespołu hardrockowego Nazareth z 1974 roku. Słuchając wersji Stewarta ma odczucie, że trafił w środek, tworząc wersję na XXI wiek, bez przestarzałych naleciałości Everly Brothers i bez ostrego rockowego rysu Nazareth, trafiając do najszerszej grupy odbiorców.
Lay Down Sally – ta piosenka z 1977, kolejnego guru muzyki rockowej, Erica Claptona pojawiła się jako bonus track tylko w wersji brytyjskiej. Rewelacyjna piosenka i rewelacyjne wykonanie, więc niech choćby amerykanie żałują, że jej nie mają. Słuchając w niej wyłącznie Stewarta mam wrażenie mistrzostwa świata w muzyce rockowej. Słuchając Claptona mam takie samo wrażenie. Jak dla mnie Stewart, a to słychać w tej piosence, jest lepszym piosenkarzem, a Clapton muzykiem. Clapton nie zaśpiewałby jej tak jak to zrobił Stewart, a Stewart nie osiągnął w niej wszystkich efektów muzycznych Claptona, choćby z gitarą.
Czternaście rewelacyjnie zaśpiewanych rewelacyjnych kawałków. Najchętniej wszystkie bym tu umieścił. Z bólem serca część pominąłem. Czy zauważyliście zmianę w Stewarcie? Z angielskiego gentlemana przeistoczył się w zadziornego, radosnego, luzackiego poprockmana.
Na następny album 25-ty Stewart kazał czekać równo trzy lata. Część fanów zastanawiała się czy nie zakończył nagrywania albumów, bo przecież poprzednich pięć wydał w rocznych cyklach. Ale koncertował i potencjalnie przed nim była „jubileuszowa” płyta. Niby pozostał w trendzie coverów, ale znów zaskoczył. Na Soulbook śpiewa klasyczny materiał z Motown i gatunku soul, czyli potocznie „czarne” piosenki. Dał radę to mało powiedziane. Album stał się szóstym z rzędu albumem Stewarta, który zadebiutował w pierwszej piątce amerykańskiego Billboard 200, osiągając 4-te miejsce. Odniósł również sukces w Kanadzie i Wielkiej Brytanii, zajmując 3-cie miejsce na kanadyjskiej liście albumów i 9-te na brytyjskiej. A do tego 6 platyn. Kolejny odmienny obraz Stewarta po angielskim gentlemanie i poprockmanie. Biały, europejski Afroamerykanin, śpiewający rytmiczne, melodyjne, na ogół pogodne w przekazie interpretacyjnym utwory.
It’s the Same Old Song – radosna dusza „soul” piosenki z gatunku Motown. Stewart muzycznie lepszy w wersji studyjnej, ale warto go zobaczyć śpiewającego z charakterystycznym chórem dla Motown i w garniturze, jaki chciałbym widzieć we własnej szafie.
My Cherie Amour – tej piosenki w jego wykonaniu można by słuchać non-stop. Genialny kompozytor Henry Cosby, a w ducie z Rodem Stevie Wonder. Mniej rytmiczna od poprzedniej, ale nie mniej melodyjna i pogodna.
You Make Me Feel Brand New – nostalgiczna piosenka w duecie z Mary Jane Blige nazywaną królową hip-hopu soul, zdobywczynią dziewięciu nagród Grammy, Primetime Emmy Award, czterech American Music Awards i dziesięciu Billboard Music Awards, a na dodatek jako aktorka nominowanej do trzech Złotych Globów i dwóch Oscarów. Choć dla mnie Stewart jest te best to patrząc po nagrodach nie wiem dla kogo ten duet był nobilitacją.
(Your Love Keeps Lifting Me) Higher and Higher – znów rytmiczna, radosna piosenka, skomponowana przez Afroamerykanów dla Afroamerykanów i przez nich wcześniej śpiewana, a Stewart w niej tak jakby była napisana specjalnie dla niego.
What Becomes of the Broken Hearted – świetna piosenka Jimmy’ego Ruffina z 1966 roku, wykorzystana w 1990 roku w serialu „Cudowne lata”, coverovana przez m.in. The Supremes, Paula Younga, The Tempations, Smokie, Joan Osbourne, Dave Stewarta, Boy George, Boyzone, Westlife i przede wszystkim Joe Cockera. I wielu innych muzyków. Stewart nie gorszy niż Cocker mistrz coverów.
Love Train – radosna, a zarazem rytmiczna dusza „soul” piosenki z gatunku Motown. Stewart muzycznie lepszy w wersji studyjnej, ale warto go zobaczyć śpiewającego z charakterystycznym chórem dla Motown i w garniturze, jaki chciałbym widzieć we własnej szafie. Już niemal identyczny opis czytaliście? No cóż … Poniżej wersja koncertowa, że względu na aspekt wizualny, ale studyjna muzycznie jest dużo lepsza, może lepsza jakość nagrania.
You’ve Really Got a Hold on Me – tę piosenkę winien znać każdy, bo to klasyka klasyk. Piosenkę w 1962 roku napisał Smokey Robinson dla The Miracles, w którym był frontmanem. Ten sprzedający się w milionach egzemplarzy utwór otrzymał w 1998 roku nagrodę Grammy Hall of Fame. Został również wybrany jako jeden z The Rock and Roll Hall of Fame’s 500 Songs that Shaped Rock and Roll. Czy coś można więcej dodać? Otóż tak! Rok później utwór ten był pierwszą piosenką nagraną na drugi brytyjski album Beatlesów, With the Beatles i znalazł się na trzecim amerykańskim albumie The Beatles Second Album. W nim John Lennon i George Harrisona na wokalu, a Paul McCartney na wokalu harmonijnym. Album With the Beatles znalazł się na 420 miejscu listy 500 najlepszych albumów wszechczasów magazynu Rolling Stone w 2003 roku i na liście 1001 Albums You Must Hear Before You Die. The Beatles są dla mnie w muzyce poza konkurencją. Nawet nie poprawnie byłoby powiedzieć, że najlepsi. Smokey Robinson był geniuszem soulu, może nie mojej muzyki, ale jej też wybranych kawałków bardzo lubię czasami posłuchać. I co zrobił Rod Stewart w tym utworze? Przebił niedościgłych mistrzów.
Wonderful World – gdyby nie kilka innych utworów na tej płycie, określiłbym go jako super topowy. Jest świetny. Świetny za sprawą wykonania Roda. I znów klimat Motown jakby stworzony dla niego.
If You Don’t Know Me by Now – pierwotnie miałem zamiar pominąć ten utwór, niby spokojny i nastrojowy, ale Stewart zaśpiewał do z pełni trzewi, z niesamowitym pazurem (chyba tylko Joplin śpiewała aż tak z trzewi) nadając mu czegoś absolutnie wyjątkowego.
Niby soul to nie całkiem moja muza, ale Stewart soulowych rewelacyjnych piosenek, takich, których nie da się pominąć i które można słuchać wielokrotnie, nagrał na Soulbook aż 9. A pozostałe 4 w wersji podstawowej płyty, a 6 w wersji brytyjskiej z bonusami były tylko bardzo dobre.
Kolejna płyta ukazała się równo rok później. Chyba była znów zaskoczeniem. Nagrał bowiem Fly Me to the Moon… The Great American Songbook Volume V. Piąty album z amerykańskimi klasykami. Można by powiedzieć – jeśli coś się dobrze sprzedawało to należy kontynuować, bo można na tym zarobić. Po części jest to prawdą. Co prawda tylko jedna platyna i to w Polsce, ale 3-cie miejsce osiągnięte w Szwecji, czwarte w USA, Kanadzie i Australii oraz piąte w Wielkiej Brytanii. Sukces komercyjny był. Poparty kilkoma znakomitymi piosenkami.
Beyond the Sea – to jedna z najpiękniejszych piosenek muzyki rozrywkowej ever. Angielska wersja francuskiej piosenki „La Mer” Charlesa Treneta z 1946 roku, spopularyzowana przez Bobby’ego Darina w 1959 roku. Francuski oryginał był odą do morza, Jack Lawrence – autor angielskiego tekstu – zmienił ją w miłosną piosenkę. Pierwszą angielskojęzyczną wersję nagrał Benny Goodman w 1948 roku. Ostatnio najbardziej znana była wersja Robbie’go Williamsa z 2001 roku. Piosenka pojawiła się w napisach końcowych animowanego filmu Disney/Pixar z 2003 roku Gdzie jest Nemo i można ją usłyszeć w zwiastunach animowanego filmu Disney/Pixar z 2016 roku Gdzie jest Dory. Piosenkę nagrali oprócz wspomnianych wyżej m.in.: Bing Crosby, Cliff Richard, Julio Iglesias, Patricia Kaas, Demis Roussos, Mireille Mathieu czy Richard Clayderman jako La Mer, a także Stevie Wonder i Mantovani jako Beyond the Sea. Dla mnie niedościgła jest wersja francuska Dalidy z jej pośmiertnego albumu z 1999 roku Besame Mucho. A wersja Stewarta jest więcej niż bardzo dobra. Ze znanych mi angielskich chyba najlepsza. Ale jakże inna od tej Dalidy. Ale na Dalide i jej La Mer w „11 KOBIETach …” przyjdzie pora, niestety nie w „Czerwcu”.
Love Me or Leave Me – bardzo żywa piosenka, gdyby nie charakterystyczny chrapliwy głos Stewarta można by mieć drobne wątpliwości czy to on śpiewa. Kolejne odmienne jego wcielenie.
Sunny Side of the Street – bardzo melodyjna i radosna piosenka z ciepłą interpretacją. Piosenka z 1930 roku stała się standardem jazzowym, grali ją m.in.: Louis Armstrong, Nat King Cole Trio, Dave Brubeck, Benny Goodman, Dizzy Gillespie, Count Basie i Lester Young. Pierwszy cover powstał już w 1930 roku, a później została nagrana m.in. przez: Billie Holiday, Binga Crosby, Dinah Washington, Ella Fitzgerald, Judy Garland, Doris Day, Brenda Lee, Nat King Cole, Franka Sinatrę , Willie Nelsona i Roda Stewarta. Ze znanych mi wykonań to Stewarta jest najlepsze.
Moon River – ta piosenka już gościła w Inspiracjach 11kobiet.pl przy temacie My Fair Lady, Audrey Hepburn, … właśnie w wykonaniu Audrey, czyli pierwotnym z filmu Śniadanie u Tiffany’ego z 1961 roku. Zdobyła Oscara za najlepszą oryginalną piosenkę, a także nagrodę Grammy za płytę roku i piosenkę roku. To kompozycja Henry’ego Manciniego z tekstem Johnny’ego Mercera. Sama piosenka jest piękna. Stewart zaśpiewał ja po mistrzowsku. Wśród wybitnych coverów piosenki, są autorstwa Franka Sinatry, Judy Garland, Sarah Vaughan, Louisa Armstronga, Sarah Brightman, Chevy Chase czy Barbra Streisand.
Bye Bye Blackbird – dixielandowski Stewart, czyli nowoorleańsko jazzowy, bonus track z limitowanej edycji płyty.
When I Fall in Love – standard znany z wielu świetnych wykonań: Doris Day, Natalie Cole w duecie z ojcem Nat King Cole (duet kompilacyjny), Donny Osmond’a, Lindy Ronstadt, Ricka Astleya, Celine Dion w duecie z Clive griffin’em. Stewart zachował pełnię klimatu tej piosenki (w zasadzie wszyscy wymienieni wykonawcy starali się ją zachować) dodając siebie tak jakby ta piosenka była właśnie dla niego napisana.
Na następną płytę Stewart kazał czekać swoim fanom równo dwa lata do października 2012 roku. Ten album miałem olbrzymią ochotę pominąć. Zarówno ze względu na tematykę jak i to, że został nagrany przede wszystkim dla kasy. Ten album mnie zaskoczył, ale powinienem się go spodziewać, bo wielu wielkich muzyków nagrywa właśnie takie albumy. Ale jak mogłem go pominąć, jeżeli osiągnął pozycję numer 2 w UK, numer 3 w USA, numer 1 w Kanadzie i Nowej Zelandii, numer 2 w Szwecji, numer 3 w Australii, a pierwszej dziesiątce był jeszcze w kilku innych państwach oraz miał status 11-stu platynowych płyt. W Polsce złotej. W samych Stanach sprzedał się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy. W UK ponad 630 tys., a w Kanadzie 135 tys. egzemplarzy. Album nosił tytuł Merry Christmas, Baby. Czyli był albumem z piosenkami bożonarodzeniowymi. Trudno pominąć aspekt religijny. Zostańmy po prostu w tradycji. Dlaczego jeśli katolicy delikatnie mówiąc przyjęli różnego rodzaju tradycje i obrzędy niekatolickie i wmówili, że są właśnie katolickie nie można zrobić ich metodą, czyli przejąć część tradycji związanych ze świętami i stworzyć je ateistyczne. Czy renifer, choinka, prezenty, barszcz czerwony lub zupa grzybowa są katolickie? A Stewart piosenki świąteczne jak niemal każde śpiewa świetnie. Wystarczy posłuchać słów tych piosenek (albo przeczytać ich tekst), by stwierdzić, że święta są dla wszystkich, niezależnie od ich wiary. W wersji podstawowej płyty z 13-stoma piosenkami, tylko dwie mają aspekt religijny (w tym Silent Night – przepiękny utwór w warstwie melodyjnej). W wersji deluxe edition powiększonej o trzy piosenki, trzy mają aspekt religijny i jeszcze w jednej można się go doszukać. Owszem każda z tych piosenek odwołuje się do różnych tradycji związanych ze świętami, ale płyną z nich po prostu uniwersalne wartości, radość z wspólnego świętowania, bycia razem całkowicie w sferze ludzkiej, przyjemności świątecznych (śnieg, sanki, choinka z kolorowymi światełkami, obdarowywanie się prezentami), miłości do drugiej osoby, wspomnień, oczekiwań, marzeń, odpoczynku w po prostu miłej i beztroskiej armosferze. Czy jakakolwiek religia ma prawo tym zawładnąć, zawłaszczyć jako wyłącznie swoje wartości? A przy tym większość tych piosenek ma moc niesamowitej radości, którą instytucje religijne najchętniej by całkowicie zniszczyły. Czasami zadumy. Ale to też nie jest własność jakiejkolwiek religii. Niezależnie od przekonań religijnych warto posłuchać świetnego Stewarta, w tym repertuarze. Warto każdej piosenki.
Merry Christmas, Baby – Rod śpiewa w duecie z amerykańskim raperem CeeLo Green. Jedno z najciekawszych, promiennych i przyjaznych wykonań tej piosenki jakie słyszałem. Zarazem porywających słuchaczy i przekazujących im nastrój i przesłanie słów Wesołych Świąt, kochanie.
Red-Suited Super Man – Chyba z największą radością zaśpiewana na tej płycie piosenka i najmniej znana. Święty Mikołaj jako superman. Niech dla każdego okres świąteczny będzie okresem radości, zabawy i beztroski. I niech każdy spotka supermana i takim będzie. A Stewart zaśpiewał jak superman piosenki świątecznej.
Auld Lang Syne – Najbardziej brytyjska ze znanych mi piosenek, ale jakże z absolutnie ludzkim uniwersalnym przesłaniem. Zarówno świąteczna, jak i nie, bo śpiewana przy bardzo różnych okazjach. Ale na wyspach w okresie świąt nie może jej zabraknąć. Zarówno nostalgiczno-sentymentalna, jak i radosna. Zarówno w sferze tekstowej jak i ujmującej magią muzyce. Na poniższym teledysku Stewart ząspiewał ją Royal Albert Hall solo, z delikatnym podkładem muzycznym, z całą swoją muzykalnością, charyzmą, z współbrzmiącym żeńskim chórem i oczywiście ze szkockimi dudami. To solowe wykonanie mistrza, ale w necie możecie znaleźć inne jego live, w którym w radości porywa i jednoczy zarówno publikę jak i pozostałych muzyków.