Maciej Dziewięcki

Hotele – podsumowanie „Jeść, pić,…” części I tomu Czerwiec

Hotele, a w zasadzie szerzej miejsca z usługą zakwaterowania. Mnie kojarzą się z wakacyjnymi, a może bardziej urlopowymi wyjazdami i z delegacjami. Czy mogą dostarczyć hedonistycznych doznań? W pierwszym przypadku jak najbardziej. Na to wpływ ma choćby widok z okna czy tarasu, a także cały zespół tak zwanych udogodnień, ale również wystrój naszego pokoju czy apartamentu. Choć dwie najważniejsze rzeczy to łazienka i łóżko. A one jak najbardziej kojarzą się z hedonizmem, takim dla dorosłych. A delegacje i pobyty w hotelach wielu osobom również kojarzą się z hedonizmem, choć często moralnie wątpliwym.
Hotele - podsumowanie „Jeść, pić,…” części I tomu Czerwiec
Hotele - element "Jeść, pić, ..."

Hotelowy hedonizm elementem „Jeść, pić, …”

Podkategoria „Hotele” nie tylko w kategorii „jeść, pić, …” to najmniejsza liczba artykułów związanych z pierwszą częścią tomu „Czerwiec” mojej powieści erotycznej „11 KOBIET czyli Krótki traktat o PIĘKNIE”. Tylko trzy takie artykuły. I tylko dwa odnoszące się do hoteli, w których jakiś czas spędzili bohaterowie powieści. A na dodatek w jednym z nich de facto akcja rozgrywa się nie w czerwcu, a we wrześniu niemal na zakończenie powieści. W tomie „Czerwiec” znalazła się w rozdziale „Prolog (a może epilog)”. W kategorii nocy w pierwszej części tomu „Czerwiec” bohaterowie poza własnymi domami, a w zasadzie przede wszystkim domem Marcina, a także Belli i Agaty spędzają tylko jeden weekend. I to nie w tradycyjnym hotelu, tylko w ośrodku SPA. Noce w apartamencie części hotelowej tegoż ośrodka.

Pomijając jak bohaterowie, w tym przypadku Marcin i Bella, spędzają czas w tymże apartamencie to można stwierdzić, że miał on wszelakie atrybuty, by w nim można było doświadczać hedonistycznych doznań. Pięknie położony tuż nad jeziorem. Widok na jezioro z tarasu, a przez przeszklone ściany z łóżka i wanny. Całe mnóstwo mniej lub więcej przydatnych udogodnień w apartamencie. A na terenie choćby basen, zabiegi SPA, restauracje i możliwość aktywności fizyczno sportowej. Kompleks do przyjemnościowego spędzania czasu przede wszystkim dla ciała.

Statystyki jednoznacznie mówią, że podczas wyjazdów urlopowych, szczególnie letnich, ale nie tylko, wzrasta nasza aktywność seksualna. To normalne – oderwanie się od codzienności, brak problemów domowych i zawodowych, na ogół atrakcyjne miejsce oraz też na ogół pozytywne nastawienie do wszystkiego co nas otacza oraz chęć dobrego, miłego i przyjemnego spędzenia czasu. A do tego potrzebna jest jeszcze intymna przestrzeń. Urlop z dziećmi to wartość dodana dla całej rodziny. Ale nawet jeżeli mielibyśmy nieco więcej wydać na spędzenie tego czasu, to obligatoryjnie musimy zadbać o wyłączną intymną przestrzeń przynajmniej sypialnianą.

Akurat w przypadku bohaterów powieści „11 KOBIET …” nikt nie miał problemu z dziećmi wkraczającymi w intymną przestrzeń. Jednocześnie własna przestrzeń domowa nie hamowała chęci do uciech cielesnych. A jednocześnie zmiana miejsca, pobyt w SPA, ze wszystkimi atrakcjami jeszcze bardziej zwiększał nie tylko chęć na nie, ale otwartość na drugą osobę. Otwartość w każdym wymiarze. A bycie we dwoje z pełnią otwartości to potencjał na najbardziej hedonistyczną erotykę w najszerszym wymiarze.

Do tej kategorii można by zaliczyć również artykuły poświęcone włoskim wioskom turystycznym. Jakby nie było, one również oferują zakwaterowanie, może trochę inne niż sensu stricte hotelowe, ale niemniej, a może bardziej atrakcyjne. Zostały one zaliczone do kategorii „Inspiracje” i podkategorii „Miejsca”. Bo pobyt w jednej z wiosek turystycznych stał się dla mnie inspiracją do napisania powieści „11 KOBIET czyli Krótki traktat o PIĘKNIE”. Wakacyjne pobyty we włoskich wioskach turystycznych to niewątpliwie duża dawka hedonizmu, ale jeszcze bardziej inspiracji do stylu życia, dostrzegania piękna w najbliższych otoczeniu i trochę dalszym.

Nie wiem czy moje doświadczenie z hotelami jest średniostatystyczne czy nieco większe. W sensu stricte hotelach w czasie wakacji niezbyt lubię przebywać. One mnie przytłaczają i ograniczają. Czuję się w nich jak mrówka w mrowisku. Trochę jak korposzczur w biurowcu. Potrzebuję większej wolności, swobody, a zarazem intymności. W moich dorosłych wyjazdach na palcach jednej ręki mogę policzyć wyjazdy do dużych ośrodków hotelowych. Jakoś nigdy nie kusiło mnie hotelowe all inclusive tak popularne wśród naszych rodaków. Dla mnie to przeniesienie z jednego reżimu do drugiego. A może nigdy nie byłem w odpowiedniej klasie hoteli podczas wakacji by się nimi zachwycić. Ale sam widok tych hoteli tej najwyższej kasy w różnych miejscach w Europie nie działa na mnie zachwycająco. Jeśli hotel to nieduży butikowy, z rodzinną atmosferą, w którym nie jest się liczbą czyli użytkownikiem pokoju „9999”, a jest się Gościem, którego codziennie wita i do którego zagaduje stała obsługa. A nad hotele stawiam nieduże kompleksy apartamentowców lub wynajęty samodzielny domek. Owszem ma to swoje minusy, bo na ogół trzeba samemu zatroszczyć się o jedzenie, nawet robić zakupy, sprzątać, a to dla wielu jest związane z codziennością. Ale jednocześnie zamiast jadania w jednej hotelowej restauracji, na ogół wszechstronnej i uniwersalnej można jadać w lokalnych, różnorodnych knajpkach ze specjalistycznym menu i pięknie położonych.

Moje doświadczenie z hotelami wyższej klasy to na ogół delegacyjne krótkie pobyty. Najbardziej luksusowy i najdroższy mieścił się w Hamburgu. Spędziłem w nim dwie noce. Wychodziłem wcześnie rano i wracałem po intensywnym biznesowo dniu późno wieczorem. Oprócz łazienki i wygodnego łóżka, a rano śniadania, z niczego nie skorzystałem, bo nie było, ani czasu, ani siły. Niewiele liznąłem z tych luksusów. Najmilej zaś wspominam pobyt w hotelu w Budapeszcie. Ze względu na jego usytuowanie i widok z okna. Tuż nad Dunajem naprzeciwko kompleksu Parlamentu. Czy to rano, gdy Parlament był skapany w promieniach słońca, czy późnym wieczorem gdy był podświetlony reflektorkami, wyglądał pocztówkowo i ten pocztówkowy widok wdzierał się przez okno do mojego pokoju. Nie warto było zasłaniać okien. Swój urok miały również hoteliki w Krakowie na Stary Mieście kilkanaście metrów od Rynku w zabytkowych kamieniczkach ze stylowymi pokojami i salami restauracyjnymi z łukowanymi ceglano-kamiennymi sklepieniami. Swój urok miały również noclegi w kilku zabytkowych pałacykach przerobionych na małe hotele. Miło również wspominam pobyt w hotelu na wyspie Kaag w Holandii. Chociaż standard pokoju pozostawiał wiele do życzenia. Ale samo otoczenie i zabudowa wyspy Kaag była jak z baśni. W samym hoteliku rodzinna atmosfera i fantastyczne rozmowy z holenderską właścicielką i francuskim gościem. (To akurat był nie delegacyjny, a urlopowy pobyt). Szperając w pamięci znalazłbym jeszcze kilka fajnych hoteli, w których nocowałem. Choćby w Stanach, aczkolwiek tam z innych względów. Dobrze, że jest to w czasie przeszłym, za mną. Delegacje choć mogą mieć czasami trochę atrakcji, to często sprowadzają się do podróży w jedną stronę, intensywnej pracy, biznesowych posiłków, noclegu w hotelu, bez czasu i chęci na cokolwiek innego, znów intensywnej pracy i podróży powrotnej. Na ogół to żadna atrakcja. Bywa się w super miejscach i nic, albo niewiele się z nich widzi. A jednocześnie powstaje wyrwa w normalnym życiu i tym zawodowym, choć niby delegacja do niego należy i prywatnym. Na ogół delegacyjne noclegi nawet w najlepszych hotelach niewiele mają wspólnego z hedonizmu. Co najwyżej mogą wpływać na snobistyczne przekazy.

Indeks artykułów o hotelach

„Prolog (a może epilog)”, strona 17

W moich książkach wszystkie hotele i knajpki są faktycznie istniejącymi – w momencie pisania.
Hotel w „Jeść, pić, …?
Bo to strona o hedonizmie.
A jeśli hotel występuje w trakcie atrakcyjnej relaksacyjnej podróży i jeszcze w atrakcyjnym towarzystwie, to jest bazą do hedonizmu.
Renaissance Hotel jest pierwszym, a może ostatnim, który pojawia się w „11 KOBIETACH …”.

Renaissance Hotel to hotel przylotniskowy, tuż przy hali odlotów lotniska Chopina na warszawskim Okęciu. Są tacy, którzy lubią nocować tuż przy lotnisku. Ja uważam to za koszmar. Niezależnie jakiej klasy, z jakimi atrakcjami i w jakiej cenie miałby być hotel. Moi bohaterowie sensu stricte też w nim nie nocowali. Spędzili w nim kilka maksymalnie hedonistycznych chwil w oczekiwaniu na koniec nie mniej hedonistycznych wakacji, czyli przylot własnych córek. W myśl hasła "gdy dzieci nie ma w domu, to możemy być niegrzeczni".

Hotele - podsumowanie „Jeść, pić,…” części I tomu Czerwiec
Renaissance Hotel

Pierwszy rozdział z cyklu „Bibiana Isabelle”, strony 79-80

Ze Spa miałem dwa skojarzenia.
Jedno to była niekończąca się liczba gabinetów do różnych babskich zabiegów.
A drugie to horrendalne ceny.
A ile to drugie jest w miarę prawdziwe, gdyż w większości to nie są tanie ośrodki dostosowane do kieszeni przeciętnego obywatela, to pierwsze skojarzenie jest błędne.
W większości przypadków to świetnie położone ośrodki służące do wypoczynku i relaksu, a zabiegi, nie tylko dla kobiet, są wartością dodaną.

W powieści hotele SPA, pojawiają się za sprawą głównego bohatera, którego pomysłem na długi weekend z jedną z bohaterek jest właśnie pobyt w takim ośrodku. To miało być krótkie antidotum, a bardziej wstęp do pakietu antidotum na stres i zmęczenie bohaterki. Trzy ośrodki SPA do wyboru dla niej: morze, jeziora i góry. Nie wiem czy najciekawsze, ale niewątpliwie znane.

Hotele - podsumowanie „Jeść, pić,…” części I tomu Czerwiec
Hotele SPA

Pierwszy rozdział z cyklu „Bibiana Isabelle”, strony 79-80, 96-133

Głęboczek Vine Resort & SPA, tam dzieje się duża część akcji pierwszego chronologicznie rozdziału „11 KOBIET…”.
Zarazem przełomowego w jednym wątków.
To doskonałe miejsce dla dwojga, na relaks, hedonistyczne doznania, poznawanie siebie i rozpalanie żaru między sobą.

Dlaczego z trzech bardzo fajnych ośrodków SPA został wybrany właśnie ten? Tym bardziej, że bohaterka dokonująca wyboru, bardzo lubiła zarówno morze jak i góry, a niezbyt sporadycznie zdarzało jej się tam bywać. Niezależnie od rzeczywistej wielkości ten ośrodek wydaje się być najbardziej kameralny, najbardziej zapewniający spokój i intymność, a jednocześnie mając całe mnóstwo atrakcji. To dla dwojga ludzi, znających się od lat, a po raz pierwszy razem wyjeżdżających w zupełnie zmienionych rolach na hedonistyczny weekend przeważyło. Niewątpliwie ich pobyt właśnie tam nie tylko, że spełnił oczekiwania, ale znacznie je przewyższył.

Hotele - podsumowanie „Jeść, pić,…” części I tomu Czerwiec
Głeboczek Vine Resort & SPA

Spodobało się - udostępnij

Newsletter

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści. 

Przeczytaj z cyklu Jeść, pić ...

rzeczywistość miesza się z fantazją

zapisz się do newslettera

Mój newsletter to najlepszy sposób by nie przegapić niczego co dzieje się wokół „11 KOBIET …” i co ma do powiedzenia autor powieści.