Kawy nie zaliczam do trunków, lecz do napojów. Niewątpliwie do hedonistycznej kategorii „pić”. Ale ponieważ „pić” na potrzeby mojej strony to trunki, więc kawa staje się potrawą, choć nie należy do „jeść”. Ale bywają zupy, które też się pija, jak choćby klarowny czerwony barszcz i są one potrawami, więc dlaczego kawa nie mogłaby nią być.
Kawa w „11 KOBIETach …”
Słowa kawa w „11 KOBIETach pojawia kilkadziesiąt razy. W dwudziestu paru scenach, odrębnych zdarzeniach. Nie ma niczego co mogłoby się z nią równać pod tym względem z hedonistycznego „jeść i pić”. Rozwinięcie trzeciego członu tego hasła zaczerpniętego z tytułu piosenki czyli „kochać” zapewne występuje częściej. Ale w kategorii hedonizmu, a także inspiracji nic więcej.
Niemal tak jakby kawa była jedną z najważniejszych potrzeb człowieka. Ale chyba częściowo tak jest. Nawet u nas gdzie kawa nie jest rytuałem i bezwarunkowym elementem każdego dnia, tak jak chociażby w basenie Morza Śródziemnego. Są co prawda tacy, którzy jej nie pijają, albo bardzo rzadko. Wydaje mi się, że ich jest mniejszość.
W „11 KOBIETach …” kawa pojawia się w kilku różniących się kontekstach, a raz nawet nie jako napój, a baza zabiegów kosmetycznych. Pojawia się jej kilka rodzajów. Dla ścisłości nie gatunków kawy jako produktu spożywczego, a rodzaju napoju. Kilka co nie znaczy, że wszystkie. Nawet z tych najbardziej znanych. Podejrzewam, że oprócz kontekstu kosmetycznego każdy z nas doświadczył ich wszystkich.
Ten cudowny czarny napój pojawił się w większości wątków z kobiecymi imionami w tytule.
Na ogół bez cytatów, bo zajęłyby one nawet potraktowane bardzo wycinkowo kilkanaście stron, a wycinkowość nie pozwoliłaby ukazać pełni sytuacji, postaram się przedstawić w jakich okolicznościach kawa pojawia się w powieści i jaką może pełnić rolę.
Picie kawy bywa czynnością zapchajczasową w sytuacjach gdy na ogół niespodziewanie musimy na coś czekać, a trudno wówczas znaleźć inne sensowne zajęcie. Taka sytuacja ma miejsce w prologu, gdy Marcin i Bella dowiadują się, że przylot, na który oczekują jest opóźniony przynajmniej o trzy godziny. Marcin proponuje wówczas Belli kawę lub lunch, bo co można robić przez trzy godziny na lotnisku. Jak się okazuje znaleźli dużo ciekawsze rozwiązanie sytuacji. Kawa wówczas jest wyłącznie nieistotnym wypełniaczem. Trudno się nią wówczas rozkoszować.
Niezależnie jakie mamy podejście do kawy, to jest ona napojem, który zaspakaja nasze pragnienie. Częstokroć jest pita niemal wyłącznie w tym celu alternatywnie do wody, herbaty czy soków. A ponieważ tak jest to stanowi dopełnienie jednego z pierwszych pytań, które zadajemy naszym gościom lub gdy się spotykamy z kimś w lokalu. Dotyczy to zarówno spotkań prywatnych: rodzinnych, towarzyskich, randkowych jak i służbowo-biznesowych. W tym kontekście w książce pojawia się wielokrotnie, bo los sprawia, że spotkania z kobietami mnożą się Marcinowi niczym przysłowiowe króliki.
Dla wielu kawa jest niezastąpionym i obowiązkowym elementem pierwszego porannego posiłku. Nawet zdarza się, że niemal jedynym. Dlatego tego posiłku nie nazwałem śniadaniem. Tak chętnie pijana jest z rana gdyż ma, a szczególnie zawarta w niej kofeina, działanie stymulujące aktywność człowieka. Pobudzające działanie kofeiny spowodowane jest jej antagonizmem z adenozyną i blokowaniem jej receptorów w mózgu. Adenozyna bierze udział w regulowaniu cyklu snu i czuwania. Jej rosnące stężenie odpowiedzialne jest za uczucie senności, spowolnienie pracy i zmniejszenie wydajności. Dla Marcina również jest nieodzownym elementem po przebudzeniu. Nieistotne jest czy to przebudzenie jest samotne, co rzadko mu się zdarza, u niego w domu, u którejś z kobiet, czy w hotelu. Kawa zawsze pojawia się jako pierwszy poranny napój.
Dla niektórych pobudzające aspekty działania kawy istotne są w normalnym dniu pracy, dla innych w podróży, dla jeszcze innych jako antidotum na senność, gdy muszą znacznie przekroczyć standardową swoją porę chodzenia spać. Nie przypominam sobie, bym umieścił kawę w tej roli w powieści. Chociaż w jednej scenie Bella rezygnuje z kawy późno wieczorem właśnie z obawy, że po jej wypiciu nie będzie mogła spać.
Właściwości pobudzające kawy, a dokładniej zawartej w niej kofeiny na ogół wiążą się z podniesieniem ciśnienia, szczególnie jeżeli kawa pita jest w nadmiarze, w sytuacjach stresujących, czy mocnej ekscytacji. Takiej ekstremalnie mocnej ekscytacji Marcinowi dostarczyła Dorota, a pijąc wówczas kawę Marcin zaczął lekko obawiać się swoich skłonności do nadciśnienia.
Te właściwości ożywcze kawy stosujemy przy różnych rodzajach zmęczenia, tych tak zwanych drugiego dnia również. Chociaż akurat w takich przypadkach kawa działa jednocześnie skrajnie. Pobudza, ale również wypłukuje już i tak mocno wypłukane mikroelementy i osłabia osłabiony przewód pokarmowy. Ale niewątpliwie rozsądnie stosowana jest jednym z antidotum na kaca. W tym celu Marcin serwował kawę Annie, jak również miał ochotę na kawę gdy spotkał Dianę.
Z nieodzownością kawy łączy się nie tylko śniadanie. Osobiście znam Włochów, czy Francuzów, dla których w określonych porach dnia, czy sytuacjach kawa jest ważniejsza od wszystkiego innego. Świat może się walić, mogą nie zdążyć załatwić super ważnej sprawy, a kawę musza wypić. To taki codzienny rytuał, stały program dnia, małe święto i działający narkotyk. A wykreowane przez wieloletnią tradycję.
Kawa bywa również uzupełnieniem deseru albo elementem zamykającym posiłek. Wydawać by się mogło, że to, to samo, ale jest różnica. W „11 KOBIETach …” zdarzyło się i to, i to. Jako zakończenie posiłku tylko raz, po lunchu z Dorotą. Gwoli ścisłości tak miało być, ale bohaterowie postanowili, że kawa może poczekać, aż … Może w takiej sytuacji nawet Włoch lub tym bardziej Francuz, tak by postanowił, ale generalnie to czy to jest lunch czy dinner kawa podawana jest na ogół po deserach. Do deserów pija się wodę, rzadziej soki i wino, albo jakiś likier.
Natomiast nasi bohaterowie raczą się częściej kawą do deserów. W zasadzie delektują, bo zazwyczaj są to współgrające kompozycje smakowe. Kawa do lodów i bezy. Do zimnego i bardzo słodkiego gorące, aromatyczne i gorzkie. Do sorbetów cytrynowego, cassis, malinowego i gruszkowego. Niemal tak samo. Może mniej słodkie, z większą tonacją smaków, w tym mocno kwaśnym. Do crème brûlée. Bez takiej różnicy temperatur, ale w zestawieniu z waniliowym posmakiem. Do bezowo-cytrynowego tortu. I znów jako uzupełnienie zestawienia mocno słodkiego i kwaśnego. Jestem przekonany, chociaż z książki nie możemy się tego dowiedzieć, we wszystkich tych przypadkach bohaterowie raczyli się małą czarną gorzką kawą, zapewne espresso albo doppio.
Kawa jako samodzielne doznanie hedonistyczne. Zanim o doznaniach hedonistycznych związanych z kawą, a zawartych w „11 KOBIETach” kilka słów o moich związanych z pewnym rytuałem. Przez wiele lat wakacje spędzałem we włoskich wioskach turystycznych. Bynajmniej nie z pobudek snobistycznych. Decydowała o tym czysta kalkulacja finansowa i atrakcyjność. Przy „przyjaźniejszym” kursie Euro wakacje we Włoszech były tańsze, albo porównywalnie cenowe jak te w Polsce. A przy tym gwarancja pogody, ciepłe morze, rewelacyjna kuchnia, tanie wino, mnóstwo miejsc do zwiedzania, wyższy standard i wiele innych atrakcji. Wjeżdżając do Włoch zawsze zatrzymywaliśmy się na drugim lub trzecim parkingu przy autostradzie, by napić się kawy z ekspresu. To była brama do innego świata, do genialnych doznań smakowych. Nawet na zwykłej Area di Parcheggio kawa z ekspresu była nieporównywalnie lepsza niż u nas. I to niezależnie jaki jej rodzaj się wybrało. Na początek było to espresso. Analogiczny rytuał miał miejsce przy wyjeździe z Włoch, ale niestety pod hasłem „Arrivederci Italia”. Może to nie było najlepsze miejsce na włoską kawę, ale najszybciej dostępne. A podczas pobytu kawę piliśmy w wielu miejscach. W każdym była genialna. Identyczne ekspresy do kawy są w Polsce, identyczne gatunki kawy (a może nie całkiem), a różnica jest ogromna. Czyżby włosi potrafili lepiej ją parzyć? A może to kwestia wody? A może całości otoczenia? Może wszystkie czynniki zachodzą naraz? Nie wiem. Wiem, że to nie jest wyłącznie złudnym wrażeniem, a powtarzalnym mocnym doznaniem. Wiem, że picie kawy we Włoszech, ale również we Francji czy Grecji, choć tam są inne to mocne doznanie hedonistyczne.
A czy w „11 KOBIETach …” delektowanie się kawą miało znamiona hedonizmu? Tak zdarzyło się przynajmniej kilka razy.
„…zaparzyłem sobie kawę i wyszedłem na taras zapalić papierosa. Uwielbiam rano, to znaczy moje rano, pić kawę na tarasie, paląc papierosy i słuchając śpiewu ptaków.”
Samotność, relaks na tarasie przy ogródku, refleksje, śpiew ptaków, papieros i dobra kawa, powolne delektowanie się jej smakiem.
Kawa jako hedonistyczne doznanie występuje również podczas trzech pierwszych wizyt Doroty u Marcina. Tu samo delektowanie się kawą uzupełnione jest o towarzystwo pięknej, intrygującej i seksownej nieznajomej kobiety. A w zasadzie o wiele więcej.
W „Czerwcu” bohaterowie powieści piją espresso, doppio, mokkę, latte macchiato i kawę rozpuszczalną. Na ogół są to kawy z ekspresu, oprócz oczywiście rozpuszczalnej, ale zdarzyła się kawa z ciśnieniowego ekspresika tygielka. Kawa rozpuszczalna to w zasadzie substytut kawy. W krajach gdzie panuje kult picia kawy, w sklepach ten rodzaj kawy stanowi niewielki jej odsetek, w przeciwieństwie do Polski, gdzie na półkach sklepowych chyba jednak przeważa. Ja do picia prawdziwej kawy muszę mieć odpowiednie warunki. Po pierwsze czas. Zarówno na jej zaparzenie jak i jej delektowaniem się. Oraz odpowiednią atmosferę do jej picia. W standardowy dzień tygodnia niestety poranna kawa to dla mnie napój, substytut, czyli rozpuszczalna. A największą przyjemność sprawia mi smakowanie kawy zaparzonej we włoskim ciśnieniowym ekspresiku tygielku stawianym na palniku kuchennym, zwanym perkalatorem. Według moich kubków smakowych jest lepsza niż z najlepszego domowego ekspresu. A przy tym można jeszcze rozkoszować się pięknem włoskiego wzornictwa. Te włoskie kawiarki bywają różnej wielkości, a co za tym idzie pojemności. Od malutkich na jedną filiżankę kawy, do całkiem sporych o pojemności nawet 1-1,5 litra.
Klasyczne włoskie kawiarki ciśnieniowe
Modernistyczne włoskie kawiarki ciśnieniowe
Rodzaje kaw
Nie wszyscy pamiętają jak na polskich stołach królowała kawa z fusami parzona w szklance. Królowała to mało powiedziane, bo praktycznie miała wyłączność. Czas przeszły nie całkiem jest na miejscu, bo w wielu miejscach nadal taką się pija. Koszmar bez smaku i aromatu prawdziwej kawy. Oby ten koszmar kawy i tamtej Polski nigdy nie wrócił, oby skończyły się jak najszybciej czasy, w których polskie państwo do tego dąży. A przecież rodzajów kaw jest wiele. Każdy ma swoje walory. Przybliżę te rodzaje, które pojawiły się w tomie „Czerwiec”.
Espresso – to napar przygotowywany z drobno zmielonych ziaren kawy w specjalnym ekspresie. Nazwa wywodzi się od włoskiego przymiotnika „espressivo”, czyli „wyrazisty” – wyrazisty smak, zapach i barwa! Włoskie espresso parzy się najczęściej z mieszanki różnych gatunków kaw. Do serwowana przeznaczone są małe filiżanki do espresso, które podgrzewa się przed samym podaniem. Filiżanka do espresso napełniana jest zaparzoną kawą tylko do połowy. Przed picie espresso należy podaną w osobnej szklance wodą przepłukać kubki smakowe, by w pełni poczuć jego smak. Espresso to także gęsta konsystencja z wyraźną cremą czyli gęstą i trwałą w kolorze orzechowym pianą na górze. Według standardów baristów espresso to 30 ml z tolerancją do 5 ml oraz 14-20 gram kawy. Temperatura parzenia winna być w przedziale 90,5-96°C. Podaje się ją w grubych malutkich filiżankach, bez mleka, często z małym biscuitem lub malutką czekoladą. Najlepiej smakuje gorzka bez cukru.
Doppio lub doppio espresso – to espresso z podwójną ilością wody czyli 60 ml, przy tej samej ilości kawy. Mniej gęsta i mniej wyrazista, ale bynajmniej nie mniej fantastyczna. Smak, aromat i możliwość zaspokojenia pragnienia, choć to nadal niewielka ilość. Podaje się ją w analogicznych filiżankach tylko nieco większych.
Mokka lub (Mocha) – słodka odmiana kawy, kawa kilkuwarstwowa, opcjonalnie na samym dole syrop czekoladowy, nad nim espresso, na samej górze bita śmietana posypana sproszkowaną czekoladą, a czasami posypką cynamonową lub kakaową. Podawana jest w szklankach z grubymi ściankami na ogół o pojemności 200 ml. Puszysta bita śmietana, słodka czekolada i mocna kawa to błogie połączenie.
Latte Macchiato – w tym przypadku ważna jest kolejność nalewania składników, gdyż jest odwrotna niż w tradycyjnym latte. Na dno szklanki wlewamy spienione mleko. Następnie ostrożnie po ściankach szklanki wlewamy espresso. W ten sposób otrzymujemy trzy warstwy na dole mleczna, po środku kawowa, a na samej górze – piana! Mleko gra tu znaczącą rolę, dlatego kawa jest niezwykle delikatna w smaku, a jednocześnie bardzo sycąca. A nadal zostaje zachowany aromat i pobudzające właściwości kawy. Podawana w szklankach z grubymi ściankami o pojemności 200 ml, by móc podziwiać efekt wizualny.
Bardzo ważne jest w czym się pija kawę. Jej rodzajów jest kilkanaście, a nawet trochę więcej. Każdy rodzaj powinien być pity w nieco innym naczyniu. W „11 KOBIETach …” ten aspekt zaistniał marginalnie tylko raz. Kawa była przez bohaterów pita w filiżankach. Trudno w domowych warunkach mieć naczynia do każdego rodzaju kawy. A filiżanki z ładnej porcelany mogą współgrać niemal z każdym rodzajem kawy.