Oberża pod Czerwonym Wieprzem w „11 KOBIET …”
„Umówiłem się z Bogusiem w Czerwonym Wieprzu. Nie wiem, dlaczego wybraliśmy ten lokal. Ani blisko jednego, ani drugiego, ani pośrodku drogi, ani jakiś specjalny. Tak wyszło. Może podświadomie, bo znamy się niemal od przełomu ustrojowego w Polsce, a oberża Pod Czerwonym Wieprzem znana jest jako najlepsza restauracja z czasów PRL. Odwiedziłem ją raz czy dwa i jedzenie było całkiem niezłe.”
Pierwszy rozdział z cyklu „Anna”, strona 176, Część I tomu „Czerwiec”
Nazwa Czerwony Wieprz pojawia się jeszcze kilkukrotnie w tym samym rozdziale. W opowieściach Marcina dla Anny o niej. Ale to nie ma nic wspólnego z samą knajpką i nie jest opowieścią o hedonizmie, przyjemnościach, a wręcz przeciwnie. Chyba nawet ciekawą. Odsyłam do mojej powieści.
Dlaczego Oberża pod Czerwonym Wieprzem?
Oberża pod Czerwonym Wieprzem jest pierwszą restauracją wymienioną z nazwy w mojej powieści w dziesiątym właściwym rozdziale, a według chronologii fabuły w trzecim. W dwóch go poprzedzających knajpki pojawiły się kilkukrotnie tylko w pierwszym „Bibiana Isabelle”. Ale nigdy nie padła ich nazwa. O pierwszej knajpce wiemy tylko tyle, że to była pizzeria, albo włoska knajpka serwująca pizzę i mieściła się w centrum Warszawy. Drugą w której bohaterowie spożyli przynajmniej trzy kolacje, a być może także śniadania możemy zdefiniować albowiem była częścią Głęboczek Vine Resort & SPA. Wiemy również, że w drodze powrotnej ze SPA zatrzymali się na lunch w przydrożnej knajpce z typową polską kuchnią. Żadna z tych knajpek nie stanowiła hedonistycznego celu bohatera powieści, ani nie dostarczyła mu nadzwyczajnych hedonistycznych doznań, choć każda oferowała przynajmniej bardzo smaczne jedzenie.
Dlaczego Oberża pod Czerwonym Wieprzem pojawia się jako ta pierwsza określona bardzo dokładnie i celowo wybrana? Na dodatek jest to restauracja, która kojarzona jest z czasami PRL-u i cały jej PR jest na tym oparty. Zapewniam, że nigdy nie byłem zwolennikiem PRL-u, a wprost przeciwnie. Potwierdzeniem tego jest wiele tez i idei przede wszystkim światopoglądowych typowo liberalnych, które bez trudu można znaleźć w mojej powieści. Cała moja powieść jest apoteozą liberalnej myśli światopoglądowej.
Oberża pod Czerwonym Wieprzem jest owszem nostalgią, ale nie za PRL-em, a dzieciństwem i młodością. Tylko ten z nas tego nie odczuwa, dla którego był to okres traumatycznych, tragicznych, doświadczeń. Sferą, w której nostalgia bywa jedną z najsilniejszych są smaki. Smaki z dzieciństwa i młodości. Ileż to razy wspominamy smak potraw przyrządzanych przez nasze babcie i matki. (Wówczas w domach mężczyźni rzadziej niż bardzo rzadko cokolwiek gotowali). Czasami dotyczy to jednej wybranej potrawy. Czasami bardzo wielu, całych zestawów, konkretnego okazjonalnego posiłku, albo świątecznych przyjęć. Nasi bohaterowie mniej lub bardziej celowo po prostu chcieli zadośćuczynić nostalgii za smakami z dzieciństwa i młodości. Bo nostalgia domaga się od nas odszkodowania, za to, że jest przeszłością, a nie teraźniejszością. Od czasu do czasu, nie tylko w tej sferze, dobrze jest w jakikolwiek sposób wrócić, ale tylko do dobrej przeszłości. To pozytywnie wpływa na psychikę. Szczególnie w takich sferach, w których wiążę się to tylko z naszymi personalnymi emocjami i uczuciami, a nie jakiejkolwiek drugiej osoby. Nasi bohaterowie, trochę przez przypadek właśnie tak pozytywnie postanowili nakarmić swoje psychiki, a jednocześnie, nie mniej pozytywnie swoje żołądki i kubki smakowe, bo Oberża pod Czerwonym Wieprzem ma znakomitą kuchnię.
Oczywiście nawet pozytywne nastawienie nie gwarantuje, że smakowy powrót do przeszłości będzie pozytywny. Po pierwsze „panta rhei”. Nam samym zmieniają się gusta. Przez lata stajemy się innymi ludźmi. Również same potrawy nie są dokładnie tymi samymi. Kto inny je przyrządza, trochę inne są składniki z różnych przyczyn, trochę inna technologia, bo nastąpiły cywilizacyjne zmiany, et cetera. A po drugie przez lata nasze wspomnienia o czymś dobrym ulegają zniekształceniu. Na ogół wyolbrzymieniom. Po trzecie w międzyczasie poznaliśmy mnóstwo nowych smaków. Ci, których dzieciństwo i młodość przypadła na czasy PRL-u, dopiero po tym okresie poznali setki potraw, które dzisiaj są standardem – generalnie niemal całą kuchnię światową, poza kuchnią polską i państw z bloku komunistycznego. Dziś te najpopularniejsze hasła gastronomiczno-kulinarne jak choćby pizza, kebab, „chińczyk”, czy pasta były wówczas całkowicie nieznane. Nie znany był także wegetarianizm, itp. Tak więc to co wspominamy jako pyszne sprzed wielu lat, dziś może okazać się nijakim, a nawet paskudnym. W Oberży pod Czerwonym Wieprzem większości to nie grozi. Marcin o tym wiedział, bo już tam jadał. To wzmocniło tylko nostalgiczny wybór.
Ja też byłem w tej restauracji i zawsze wychodziłem z niej ukontentowany. Aczkolwiek obserwując ją niemal od początku nie do końca podobają mi się ostatnie w niej zmiany. Zmiany, które służą do zadowolenia jak najszerszego odbiorcy przez co traci rewelacyjny charakter knajpki. Przede wszystkim w jadłospisie, w którym zarówno pojawiły się typowe dzisiejsze dania wegetariańskie, jak i kuchni światowej, która oprócz dygnitarzy jeżdżących „na zachód” nikomu wówczas nie była znana. Każdy ma możliwość wyboru rodzaju knajpy i menu. Jeżeli decyduję się na restaurację specjalistyczną, choćby wegetariańską to nie nastawię się na steki wołowe, jeśli na kuchnię tajską to prawdopodobieństwo zjedzenia w niej schabowego jest równe zeru, jeśli na kuchnię francuską to raczej nie zamówię tam czerwonego barszczu z uszkami z kapustą i grzybami. Gdyby tak było miałbym podejrzenia, że wcale to nie jest specjalistyczna dedykowana kuchnia, a uniwersalna. Zapewne wybrałbym inną. Te same wątpliwości zaczynam mieć w stosunku do Czerwonego Wieprza. Chyba najwyższa pora je rozwiać.
Moje oceny i wybór restauracji
Ponieważ jedzenie to jedna z najważniejszych czynności w życiu, a winna być jedną z najprzyjemniejszych, wiec ja, jeżeli korzystam z restauracji nie lubię robić tego „w ciemno”. Oczywiście korzystam z opinii znajomych, ale na ogół przed wyborem jakiejkolwiek knajpki i to niezależnie czy w Polsce, niedaleko miejsca zamieszkania, czy podczas wakacyjnych podróży, przed ich wyborem lubię poczytać o nich w internecie. Wyszukuję stron firmowych restauracji oraz zasięgam opinii w Google Maps i na Tripadvisor. Czasami również na Restaurant Guru lub Yelp, a czasami na blogach turystycznych. Jak dotąd na zawartych tam informacjach, opiniach i recenzjach raczej się nie zawiodłem.
Mam również swoje kryteria oceny. Mieszczą się one w pytaniach Co? Gdzie? Jak? Za ile? Z kim? Najważniejszą w kategorii wartości doznań jest oczywiście odpowiedź na ostatnie pytanie. Na „z kim?” czyli bezpośrednie moje towarzystwo oczywiście żadna restauracja nie ma wpływu, a ono jest najbardziej decydujące. Ale ma wpływ na pozostałych gości. Jeżeli z jakiś przyczyn wybieram knajpkę spontanicznie będąc na wakacjach, to na ogół nie wybieram ani knajpek, które są puste, ani tych, które niemal całkowicie są zapełnione, choć bliżej mi do tej drugiej opcji. Za granicą, szczególnie w małych miejscowościach i miejscach turystycznych staram się wybierać knajpki, w których przeważają lokalsi. Co? – to rodzaj lokalu, rodzaj kuchni i jakość serwowanych potraw. To ostatnie najlepiej się sprawdza empirycznie, ale warto poczytać kilka opinii na wcześniej wymienionych portalach. Jak? – to przede wszystkim jakość obsługi. Tę wiedzę też można zaczerpnąć z portali. Gdzie? – to lokalizacja i atmosfera, na którą wpływ ma wnętrze, jego wystrój i jeszcze kilka detali. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że bardzo często im dana knajpka lepiej się sytuuje w kategorii gdzie, szczególnie dotyczy to lokalizacji, tym słabsze ma pozostałe parametry. Takich knajpek doświadczyłem sporo. Najczęściej we Francji i Włoszech, ale o wielu warszawskich czy krakowskich można powiedzieć to samo. Klasycznym przykładem jest większość knajpek na Il Campo w Sienie, czyli w jednym najbardziej turystycznych miejsc w jednym z najbardziej atrakcyjnych miast w Europie. Lokalizacja świetna. Super miejsce by posiedzieć, zjeść coś dobrego i napawać się widokiem jednego z najpiękniejszych placów na świecie. Ale jednocześnie ceny wysokie, jakość jedzenia co najwyżej dobra, ale tylko tyle i jakość obsługi raczej średnia. Dla odmiany chyba najlepszą kolację we Włoszech jadłem w Alessandrii, w średniej wielkości przemysłowym mieście w Piemoncie, chyba w najmniej turystycznym mieście we Włoszech, w którym byłem. Knajpka na obrzeżach centrum w klimatycznych piwnicach, z doskonałą obsługą i rewelacyjnym jedzeniem. Nic nie pamiętam na temat cen, bo byłem tam biznesowym gościem. Doskonałym przykładem jak lokalizacja wpływa na pozostałe parametry knajpek jest Paryż. W większości turystycznych miejsc takich jak okolice Wieży Eiffla, z widokiem na nią, w Quartier Latin i w kilku innych większość knajpek jest raczej średnia. Też ileś lat temu będąc w Paryżu miałem przyjemność spożywania kolacji na Place du Tertre na Montmartrze i Place du Trocadero z widokiem właśnie na Wieżę Eiffla. Miejsca cudowne do posiedzenia, lecz wszystko pozostałe analogiczne jak w Sienie. Ale 400 metrów od Place du Tertre z drugiej strony Bazyliki Sacre Coeur jest pod każdym względem świetna knajpka, lokalizacyjnie i z widokami również. I jak na Paryż nawet w średnim przedziale cenowym. Czasami wybieram knajpki optymalizując wszystkie kryteria, czasami właśnie przede wszystkim ze względu na lokalizację, czasami na klimat danego lokalu, a czasami przede wszystkim ze względu na jakość kuchni. Od ponad roku mam to szczęście, że 5 minut pieszo od mojego domu, w Milanówku, jest restauracja „Nawijamy”, która serwuje najlepsze, no może poza Włochami, pasty. Wszystkie kryteria spełnia niemal idealnie. A jak to wygląda w przypadku Oberży pod Czerwonym Wieprzem?
Oberża pod Czerwonym Wieprzem
Można o niej przedstawić same fakty lub rozszerzyć je o legendy krążące wokół niej. Ale to właśnie legendy w dużej mierze ją stworzyły, a może bardziej jej obraz przekazywanych społecznie. Można przyznać, że nastąpiło zgranie się doskonałego pomysłu na restaurację zgodnego z zapotrzebowaniem, świetnego PR-u dotyczącego całej koncepcji funkcjonowania restauracji skanalizowanego w dużej mierze właśnie na legendach i bardzo dobrego wykonania czyli zarówno wystroju jak i menu restauracji: asortymentu, jakości potraw i formy samej karty dań.
Nazwa restauracji pochodzi od historycznej oberży, która działała w tej okolicy od XIX wieku aż do II Wojny Światowej, a swą nazwę zawdzięcza czerwonym bywalcom tego lokalu, z komunistycznymi liderami – Leninem, Dzierżyńskim i Marchlewskim na czele. Pierwsze wzmianki o Oberży pod Wieprzem, bo taka była jej wówczas nazwa, pojawiają się w datowanych na 1909 rok listach Róży Luksemburg do Gustawa Lubecka, w których wspomina o wizycie Lenina w Wieprzu. Nazwa została zmieniona, aby nawiązywać do „czerwonych czasów” PRL-u, kiedy to lokal ten był ulubionym miejscem spotkań komunistycznych działaczy, a nawet przywódców państw, zaliczanych do tak zwanych „demoludów”. Po drugiej wojnie, gdy oberża na kilkanaście lata stała się tajną restauracją, w której intymności gości strzegli nie tylko rozmieszczeni tu jako klienci tajniacy, ale i solidne żółte kotary w oknach, wieczerzali tu m.in. Władysław Gomułka, Edward Gierek, Leonid Breżniew, gustav Husak, Erich Honecker, Nicolae Caucescu, Todor Żiwkow, János Kádár, Josip Broz Tito, czy Fidel Castro. A już po nowej odsłonie, po 2006 roku, Oberżę pod Czerwonym Wieprzem odwiedzali m.in. hollywoodzki aktor Bruce Willis i bokser – były mistrz świata wszechwag Lennox Lewis. Gościła tu reprezentacja Francji w futbolu – m.in. Éric Abidal, Karim Benzema, Bacary Sagna, Florent Malouda, Franck Ribery i Laurent Blanc. Bywali tu liczni politycy i celebryci; Oberżę odwiedzał były prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz Józef Oleksy. Bywali inni przedstawiciele sportu jak Agnieszka Radwańska, czy Andrzej Gołota, czy rozrywki jak John Malkovich, Ewa Błaszczyk oraz Czesław Mozil. O tym Czerwony Wieprz chwali się zarówno na swojej stronie internetowej jak i w lokalu na specjalnej ściance ze zdjęciami gwiazd i księdze gości. Prawdopodobieństwo spotkania jakiejś „sławy” jest jednak znikome.
Oberża pod Czerwonym Wieprzem mieści się w Warszawie na Woli, ale blisko centrum na ulicy Żelaznej 68, tuż przy rogu z Chłodną. Czerwony Wieprz, bo tak popularnie mówi się o tej restauracji, znajduje się w historycznie zachowanym, socrealistycznym pawilonie typu Lipsk, podarowanym dla Warszawy na przełomie lat 60-tych i 70-tych przez Ericha Honeckera – przywódcę Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD), który znawcy PRL-owskiej gastronomii kojarzą z popularnym Barem Mlecznym Magda. Czynna jest codziennie od poniedziałku do niedzieli w godzinach 12.00-24.00.
Lokalizacja Czerwonego Wieprza ma swoje plusy i minusy. Restauracja położona jest w zasadzie w centrum Warszawy, acz nie w samym Śródmieściu. Całkiem niezły dojazd komunikacją miejską, ale do najbliższego metra ponad kilometr. Niezły dojazd samochodem, ale w godzinach szczytu, oczywiście okolica zakorkowana. W najbliższej okolicy nie ma żadnego parkingu. Trzeba próbować zaparkować na ulicy, czyli liczyć na łut szczęścia. Sama okolica to mieszanka typowa dla stolicy. Trochę, ale coraz mniej obdrapanych kamienic przedwojennych i tuż powojennych, przewaga bloków z okresu socrealizmu i trochę nowych plomb. Nic atrakcyjnego, Sam pawilon typu Lipsk w którym mieści się Czerwony Wieprz to socrealistyczny koszmarek. Owszem całkiem nieźle zewnętrznie zmodernizowany, na stylową knajpkę. Dużo ładniej prezentuje się w sezonie wiosenno-letnim gdy ma czynny przed nim jest przyjemny zewnętrzny ogródek. Ale co to za przyjemność biesiadować przy ruchliwej ulicy, z mało atrakcyjnymi widokami. Jest wiele miejsc w Warszawie, które pod tym względem są dużo bardziej atrakcyjne. Ale ta lokalizacja i to otoczenie idealnie pasuje do charakteru Czerwonego Wieprza, który ogłasza się, że jest najlepszą restauracją z czasów PRL-u, a nawet odnosi się do wcześniejszych czasów i „czerwonego” klimatu. To właśnie na pograniczu dzisiejszego centrum Warszawy i dzielnicy Wola działały niegdyś największe warszawskie fabryki i browary, a w środowiskach robotniczych tworzyły się pierwsze w Polsce ruchy komunistyczne i socjalistyczne. W mojej ocenie lokalizacja to maksimum 3/5.
Wystrój i atmosfera.
Mam mieszane odczucia. Z jednej strony rewelacja. Ale jednocześnie jak dla mnie jest duży minus. Restauracja nie jest przytulna. To nie jest klimat na romantyczną kolację we dwoje. To także nie jest klimat na biznesowe spotkanie w bardzo małym gronie. Są co prawda kameralne sale , ale główne są bardzo duże, zatłoczone i gwarne. Natomiast to całkiem niezłe miejsce na rodzinny obiad, tym bardziej jeżeli chcemy, by pokolenie, które nie pamięta, mogło choć trochę poczuć klimat minionej jedynie słusznej epoki. To też świetne miejsce na większe służbowe spotkania. A przede wszystkim to jedno z najlepszych miejsc w Warszawie, do których można zabrać gości z zagranicy, którzy z komunizmem nie mieli nic wspólnego. Lokal w wystroju ma mnóstwo odwołań do tamtej epoki. Począwszy od szatni, mebli, nakryć, portretów na ścianach byłych przywódców komunistycznych, oczywiście wielkiego głównego malowidła przedstawiającego ucztę genseków, przez kartę dań w formie a la socjalistyczna gazeta, do strojów kelnerów w stylu komunistycznych aktywistów organizacji młodzieżowej. Niewątpliwie można się cofnąć w czasie i poczuć choć namiastkę tamtego klimatu. To jest idealnie skomponowane z serwowanymi daniami.
W aspekcie mojej powieści może dziwić dlaczego do rozmów biznesowych właśnie tę restaurację wybrali Marcin i Boguś. Aczkolwiek byli w niej dość wczesnym popołudniem. Wówczas nie ma tam jeszcze maksymalnego obłożenia. Jak wyjaśniałem zadecydowały inne czynniki. Anna znalazła się tam częściowo przypadkowo. Ją skusiła sama nazwa restauracji czyli Czerwony Wieprz, tak na zasadzie negatywnych skojarzeń i dobijania siebie samej. Zaspojleruję drugi tom mojej powieści czyli „Lipiec”. W nim Czerwony Wieprz również wystąpi. I to na romantyczny obiad bohaterów, choć przed chwilą pisałem, że ta restauracja nie ma klimatu na tego typu spotkanie. Ale przypadek z mojej powieści ma uzasadnienie.
W tej kategorii muszę dać dwie oceny. Za wystrój 5/5. Za atmosferę 3/5. W Tripadvisor atmosfera została oceniona na 4,5/5 na podstawie ponad 1200 opinii.
Jakość obsługi
Moje doświadczenie jest sprzed łatwych paru lat. Pamięć jest zawodna, panta rhei, a moje doświadczenie było znikome. W necie na ogół opinie są bardzo dobre i dobre, lecz zdarzają się też mocno negatywne. Moja ocena 4,5/5.
Jedzenie
W portalach turystycznych i kulinarnych kuchnia Czerwonego Wieprza określana jest przede wszystkim jako polska, a w drugiej kolejności jako europejska, wschodnioeuropejska i środkowoeuropejska. Lubię polską kuchnię. Niektóre jej dania bardzo. W polskiej kuchni brakuje mi przede wszystkim dobrych dań rybnych i z owoców morza. Tego typu restauracje uwielbiam gdy jestem poza polską. I niemal wszędzie można je spotkać na zachodzie i południu Europy. Dla mnie atrakcyjniejsze są restauracje z kuchnią włoską, grecką i francuską, także hiszpańską czy beneluksów ale przede wszystkim oryginalne, a nie w Polsce. Lubię również kuchnie azjatyckie, a przede wszystkim tajską i w drugiej kolejności hinduską. Niewątpliwie jest to jedna z lepszych restauracji z menu typowym dla naszego regionu, bo nie wszystkie potrawy są sensu stricte polskie. Niewątpliwie bardzo dobra, a może nawet świetna. Aczkolwiek najlepszy schabowy jaki ostatnio jadłem był zaserwowany też mojej okolicy, bo w restauracji Park w Grodzisku Mazowieckim. Czerwony Wieprz ma bardzo duży wybór zarówno przystawek, zup, dań głównych, dodatków do nich i napojów alkoholowych. Trochę mniejszy deserów. Ma również w karcie dania wegetariańskie, a przecież takich za czasów PRL-u nie było. Ma również kilka dań które w tamtych czasach w Polsce nie były znane. To ukłon w stronę tych, którzy nie przepadają z różnych względów za kuchnią tamtej epoki i polską. Jak dla mnie to zaprzecza całej koncepcji restauracji.
Tu pamięć mnie nie zawodzi. To co u nich próbowałem było przynajmniej bardzo dobre. Moja ocena jedzenia to 4,5/5. A to chyba najważniejsze kryterium w ocenie restauracji. Identyczną średnią notę wystawili oceniający Tripadvisora.
Ceny
Najważniejszym kryterium oceny jest jedzenie, jego smak, jakość. Ale kryterium zaporowym bywają ceny. Niestety to proza życia. Większość z nas na niektóre restauracje nie może sobie w ogóle pozwolić, na niektóre od „wielkiego dzwonu”. Wielu z nas oprócz taniej gastronomii może sobie pozwolić na restauracje raczej rzadko. Kwestia oceny cen jest bardzo relatywna. Zależy przede wszystkim od zawartości naszego portfela. Ale także od konkurencji. Generalnie warszawskie restauracje i jeszcze renomowane, należą relatywnie do najdroższych w kraju. Według mnie ceny w Czerwonym Wieprzu plasują się dolnej strefie stanów wysokich. I jeżeli mamy takie możliwości finansowe, to ze względu na pozostałe wartości, a szczególnie jakość jedzenia warto choć raz odwiedzić tę restaurację. Jeżeli będziemy chcieli pokusić się obżarstwo i wielodaniowy obiad to nasz portfel znacznie schudnie. Przekąski zimne mieszczą się w przedziale cenowym między 37-54 zł; sałatki między 32-44 zł; przekąski gorące między 39-64 zł; zupy 24-33 zł; dania główne 44-108 zł; dodatki 10-16 zł; desery 27-29 zł; napoje bezalkoholowe zimne i ciepłe 10-20 zł/szklanka; piwo małe 15-20 zł; kieliszek wódki 12-50 zł. Najskromniejszy obiad to wydatek w granicach 80-90 zł na osobę. Wielodaniowy, pełny wypas to wydatek w granicach 170-200 zł na osobę.
Nawet uwzględniając klimat restauracji i jakość jedzenia w relacji do ceny moja nota wynosi jedynie 2,5/5. W Tripadvisorze ta nota wynosi 4/5. Ale należy pamiętać, że oceniającymi są ludzie z całego świata. Oceny w języku polskim Czerwonego Wieprza stanowią zaledwie 25% wszystkich. Niemal dwa razy tyle jest w języku angielski, a 10% wszystkich jest w języku włoskim. Dla obcokrajowców ocena ceny ze względu na wartość nabywczą ich portfeli jest bardziej liberalna. A klienci polscy Czerwonego Wieprza raczej do biednych i średnio sytuowanych również nie należą.
Ogólna ocena
Moja ogólna ocena to 4/5. Dokładnie taka sama jak na Tripadvisor. W Google Maps 4,4/5. Ta nota w Google Maps jest dość wysoka, ale poniżej 4,5/5 oznacza, że należy do restauracji podejść z ostrożnością. W Tripadvisorze jest sklasyfikowana na 80 miejscu z 2781 restauracji w Warszawie i na 30-tym z 207 z kuchnią środkowoeuropejską w Warszawie.
Czerwony Wieprz to wyjątkowa i bardzo dobra restauracja, ale… Za droga. I jakość jedzenia cen nie zniweluje. Czyli świetna by z niej raz, przynajmniej raz, skorzystać, a nie bywać w niej. A ja ponadto preferuję bardziej kameralne i z bardziej oryginalnym menu.
Polecam, by jednak ten raz w życiu zaszaleć i tam się udać.