Wakacyjne destynacje - włoska wioska turystyczna w „11 KOBIET …”
„– Opowiedz mi o miejscu, które zrobiło na tobie największe wrażenie, które ci się najbardziej podobało.
– Ma to być miasto, kraina czy miejsce na leniwe wakacje? W każdej z tych kategorii mam kilka propozycji.
…
– Jeśli miasto, to Paryż. Za nim długo, długo nic, a potem w kolejności alfabetycznej: Amsterdam, Barcelona, Florencja, Siena i Wiedeń. Kraina to Andaluzja, Prowansja i Toskania, a za nimi Holandia i polskie Kaszuby. Miejsce na wakacje to włoski kemping, wioska turystyczna tuż nad morzem lub grecka wyspa. Nie wiem, o czym chcesz posłuchać.
– O wszystkim.
Opowiadałem bardzo długo. To są tematy, o których mogę gadać niemal bez końca. Odpaliliśmy laptop, by móc wspomagać moją opowieść zdjęciami.”
Pierwszy rozdział z cyklu „Agata”, strony 262-263, część I tomu „Czerwiec”
Włoski kemping, wioska turystyczna tuż nad morzem. Co kryje się pod tym hasłem? I dlaczego Marcin na wakacje wybrał ją jako jedno z dwóch idealnych miejsc. Niemal wszystkie tego typu włoskie miejsca oprócz nazwy właściwej mają przed nią Villaggio turistico czasami z dodatkiem camping. Bo włoskie kempingi, a w zasadzie również we Francji, Hiszpanii, Niemczech, Beneluksach i we wszystkich państwach starej Unii Europejskiej, a nawet Chorwacji w niczym nie przypominają polskich. To ośrodki z pełną infrastrukturą wakacyjno-turystyczną. W przeciwieństwem do hoteli i apartamentowisk z większym luzem i bliżej natury. Oczywiście są różnej klasy i standardu. Dla mnie to znacznie coś więcej i ciekawsze niż hotel lub apartament. Chociaż trzy ostatnie moje urlopowe wakacje to hotel, mały ośrodek apartamentów i włoska wioska turystyczna. Każdy miał swój urok i był rewelacyjny. Co składa się na pełną strukturę wioski turystycznej? Po pierwsze miejsca zakwaterowania. Królują tu mobilhomy, w Polsce nazywane nie wiedzieć czemu domkami holenderskimi. To coś pośredniego między dużą przyczepą kempingową, a domkiem. W zależności od standardu i jakości mają tak zwaną sypialnię małżeńską, jedną lub dwie dodatkowe sypialnie, przynajmniej jedną łazienkę oraz living room połączony z kuchnią. A także pełne wyposażenie, przede wszystkim kuchenne, potrzebne do spędzenia dwóch tygodni wakacji, a w zasadzie każdego okresu wakacji.
Mobilhomy są różnej wielkości, od 15 m2 do nawet 50 m2. W tych najmniejszych każde pomieszczenie jest mikroskopijne, ale wbrew pozorom wystarczające. Bo w nich praktycznie się wyłącznie śpi. Całe dzienne życie odbywa się poza mobilhomem i na jego tarasie lub ogródku. Tu się jada i odpoczywa. Dla podróżujących kamperami, z przyczepami kempingowymi lub z namiotami też są odpowiednio uzbrojone miejsca. Bywają również samodzielne domki kempingowe, przyczepy kempingowe, czasami zespoły apartamentów i pokoi hotelowych, a nawet namioty do wynajęcia. Od kilku lat popularny stał się glamping. To luksusowe namioty a może bardziej domki w formie namiotów z pełną strukturą mieszkalną, w tym kuchnią i łazienką. Często bardziej luksusowe, lepiej wyposażone i z bardziej wyrafinowanym dizajnem niż inne struktury mieszkalne.
Większość polskich turystów trafiała do wiosek turystycznych z oferty kilku sieciowych firm turystycznych specjalizujących się w wynajmie swoich miejsc zakwaterowania postawionych w wioskach turystycznych. Na ogół w podobnym stylu jak te należące do wioski turystycznej. Mobilhomy czy inne struktury mieszkalne bywają również w ofertach najpopularniejszych biur turystycznych. Ostatnio część kempingów sprzedaje ofertę wakacyjną przez takie portale jak booking i tym podobne, specjalizujące się w pośrednictwie wynajmu. Można również wynająć wakacyjne miejsce w wiosce turystycznej bezpośrednio od kempingu przez internet. Cenowo bywa z tym różnie. Wszystko zależy od standardu kempingu, czasu dokonania rezerwacji i upolowania odpowiedniej promocji.
Grubo ponad 20 lat temu moja przygoda z włoskimi wioskami turystycznymi rozpoczęła się do oferty globalnej firmy Eurocamp, która na bardzo wielu kempingach, w tym we Włoszech miała swoje namioty i mobilhomy. Zaczęła się od pobytów w namiotach. Później niemal wyłącznie korzystałem z bezpośrednich ofert kempingów i sam dokonywałem internetowych rezerwacji wybierając najciekawsze i przystępne cenowo oferty. Raz skorzystałem z oferty booking. Należy pamiętać, że w szeroko rozumianym okresie wakacyjno-letnim ceny we Włoszech i większości starej Europy nie są stałe. Apogeum cenowe to pierwsze cztery tygodnie sierpnia. Lipiec również choć tańszy od sierpnia, nie jest bardzo tani. Ale przełom czerwca i lipca oraz sierpnia i września to ceny porównywalne, a czasami niższe niż w polskich „kurortach”. Przy znakomicie lepszej strukturze i bez porównania większej gwarancji pogodowej. Choć w moich włoskich wakacjach zdarzało się, że było kilka dni deszczowych i chłodnych. Dni bardzo chłodne to temperatura minimum 22°C, a jednocześnie temperatura morza minimum 24°C. Ale również te początki i końce wakacji miewały dni o temperaturze powyżej 35°C, a wody w morzu 28°C oraz krystalicznie czysto błękitnego nieba z stale grzejącym mocno słońcem.
Infrastruktura to wszystko co może być potrzebne turystom by miło i bez problemów spędzić dowolny okres kempingowy, ale przynajmniej lekko w włoskim stylu. Najważniejszą częścią infrastruktury na większości kempingów są baseny. Owszem bywają również takie bez basenów, ale z nich nie korzystałem. Na wielu kempingach jest zespół basenów, a nawet mały aquapark ze zjeżdżalniami i innymi atrakcjami, głównie dla dzieci, bo bambini są traktowane jako najważniejsi goście. To wynika z włoskiej tradycji rodziny, która nadal jest żywa, nawet jeśli przechodzi przeobrażenia, choćby w rodziny patchworkowe. Ale wiele zespołów basenów zawiera również basen typowy do pływania. Są nawet o olimpijskich wymiarach. Są kempingi z kilkoma zespołami basenów. Są również takie z pojedynczym basenem i odnogą dla dzieci lub obok małym. Niemal wszystkie z nich są rewelacyjne. Czasami w basenach, a czasami obok w bardzo dużych „wannach” bywają jacuzzi. Często atutem tych najprostszych pojedynczych jest i położenie i atmosfera.
Włosi to naród bardzo usportowiony, wystarczy popatrzeć na ich wyniki sportowe, przede wszystkim w grach zespołowych – we wszystkich są w czołówce światowej. Na kempingach nie może zabraknąć boisk sportowych. Najczęściej do siatkówki, koszykówki, „małego” futbolu, także duże boiska piłkarskie, korty tenisowe, stoły do ping-ponga oraz tu bardzo popularne tory łucznicze. Na plażach bywają boiska do siatkówki plażowej. Bywają również siłownie i sale do fitnessu. Większość kempingów ma również wypożyczalnie rowerów i parkury konne z możliwością nauki jazdy konnej. A do tego są animatorzy sportowi, którzy prowadzą zajęcia sportowe i biegają po kempingach namawiając kempingowców do uczestnictwa w nich. I co ciekawe w takich zajęciach uczestniczą ludzie w każdym wieku i płci razem.
Dla mnie i dla mojej rodziny warunkiem niemal obligatoryjnym włoskich wakacji w wiosce turystycznej jest by była nad morzem. Część ze znanych mi kempingów była położona bezpośrednio przy plaży, część w lekkim oddaleniu. Jeden nawet kilka kilometrów. Jeżeli kemping nie jest położony bezpośrednio przy plaży, to oferuje wahadłowe bezpłatne połączenia między kempingiem, a plażą – busikami lub minikolejką bez torów. Plaże włoskie różnią się od polskich. Nie tylko piaskiem, wielkością czy zejściem do morza, ale przede wszystkim infrastrukturą. Każdy kemping ma swoją strefę z leżakami i parasolami. Jeżeli serwis plażowy nie jest w cenie zamieszkania, a przy tych tańszych kempingach i rodzajach zakwaterowania rzadko się to zdarza, to relatywnie jest to najdroższa przyjemność. W niektórych miejscowościach strefy zagospodarowanej plaży graniczą ze sobą. Bo w kurortach jest sporo wiosek turystycznych, ośrodków apartamentów i hoteli i każdy z nich ma swoje leżaki na plaży. W takich lokalizacjach trudno jest znaleźć kawałek dzikiej plaży, na której można by rozłożyć się na kocyku czy ręczniku pod własnym parasolem (parasol jest koniecznością na włoskiej plaży), czy rozbić plażowy namiocik. Ja generalnie staram się wybierać kempingi z dostępem do dzikiej plaży, choć z roku na rok to się zmienia i coraz więcej plaż jest zależakowanych. Cóż, powody są dwa. Jeden oczywiście to finanse. A drugi, choć czasami lubię poleżeć na leżaczku pod parasolem i poczytać książkę, to jednak sąsiedzi na leżaczkach naruszają moją sferę intymności. A na dzikiej plaży o nią znakomicie łatwej, bo nie ma parawanów i tłumów jak w Polsce. Można mieć dla siebie bardzo dużo przestrzeni. Struktura plażowa zawiera również różnego rodzaju place sportowe i dla zabaw „bambini”, a także wypożyczalnie różnego sprzętu wodnego. Oczywiście również z animatorami i instruktorami. Są także prysznice, czyste toalety i przebieralnie. No i oczywiście bary i restauracje plażowe. Takowe bywają również tuż przy basenach. We włoskim „dolce vita” jedzenie i picie odgrywa bowiem podstawową rolę. Bo przecież niewyobrażalne jest by nie napić się przed południem na plaży cappuccino czy w ciągu dnia espresso, jakiegoś drinka czy schłodzonej lampki białego wina, nie móc zjeść lunchu. W plażowej knajpce z widokiem na morze zarówno aperol jak i mule czy grillowane owoce morza smakują wyśmienicie.
Restauracje są nieodzownym elementem każdego kempingu. Serwują zarówno typowo włoskie dania jak i fast foody typu burgery. Ale przede wszystkim to pizzerie. W zasadzie w każdej z nich, pizza jest lepsza niż w jakiejkolwiek knajpie w Polsce. Oczywiście jest tu take away, gelateria i bar. A w nim doskonałe włoskie wina i drinki. Może to nie jest najwyższa półka włoskich knajp, bo przecież nastawiona na turystów i duży przemiał i nie porównywalna z małymi rodzinnymi włoskimi knajpkami, ale ja mam same dobre doświadczenia, a niektóre świetne. A cenowo porównywalne z polskimi knajpkami w kurortach nadmorskich. Ale Włosi równie chętnie chodzą do knajpek jak i sami gotują. Patrząc na „czasowych” mieszkańców kempingów, nie tylko Włochów, mam wrażenie, że jeden posiłek, lunch lub obiadokolację, jadają w knajpie, a drugi sami sobie przyrządzają. We Włoszech jest tyle doskonałych produktów spożywczych, że przyrządzanie posiłków bywa proste, szybkie, a rezultaty wyśmienite. Na każdym kempingu jest market, w którym można zakupić niemal wszystko z każdej dziedziny produktów spożywczych. Dla mnie kempingowy market pełni funkcję awaryjną jeśli czegoś mi właśnie zabraknie lub nie chce mi się jechać do supermarketu. Na ogół zakupy robię w supermarketach, bo jednak sporo posiłków sami przyrządzamy, choć wizyty w knajpkach we Włoszech są koniecznością. Większość kempingów, na których byłem, położonych jest nad Adriatykiem w Veneto, Emilii Romani lub Marche i po drodze do nich są supermarkety Iperlando. Zaopatrzenie rewelacyjne. Można nabyć wszystko co należy spróbować we Włoszech. Jakość bardzo dobra. Wiele z tam zakupionych produktów, jak choćby kawa, sosy, sery, wędliny, anchovis, soki czy wino teoretycznie jest identyczne jak w Polsce, a smakuje znacznie lepiej. A koszyk tygodniowych zakupów kosztuje tyle samo, albo podobnie jak w Polsce. Sery i wędliny są droższe. Soki, sosy, a przede wszystkim wino znacznie tańsze.
Włosi niewątpliwie są również gadżeciarzami, fanami mody. Więc są tu też sklepy z wakacyjnymi modnymi bajerami. Włosi również przykładają wielką wadę do swojego wyglądu. Na niektórych kempingach są salony piękności, fryzjerzy, salony masażu, wellness i SPA. To dla dorosłych. A dla dzieci place zabaw, nawet przechodzące w „wesołe miasteczka”. Natomiast bardzo różnie bywa z Wi-Fi. Jest na każdym kempingu, czasami dodatkowo płatne, ale najczęściej w wydzielonych strefach, basenowych, restauracyjnych i tym podobnych. Rzadko w miejscach zakwaterowania. To wynika z założenia, że na kempingach odpoczywamy od cywilizacyjnych uzależnień, przede wszystkim od Internetu.
Dwanaście „moich” włoskich villaggio turistico
Do tej pory zdążyłem spędzić pobyty wakacyjne na 12 włoskich kempingach. Każdy z nich w swojej nazwie, oprócz marki obiegowej, ma określenie związane z tym czym jest. Bywają po włosku, ale równie często po angielsku. Można spotkać „Holiday Village”, „Camping Village”, „Centro Vacanze”, „Family Village”, „Holiday Park”, „Villaggio Turistico” i jeszcze kilka podobnych. Każde z tych określeń oddaje charakter tych ośrodków, a najbardziej wszystkie naraz. A moja przygoda z nimi zaczęła się ponad ćwierć wieku temu. Wówczas była to niemal nieznana w Polsce forma spędzania wakacji. To były czasy gdy Internet w Polsce zaczynał raczkować, więc nie mógł jeszcze posłużyć do wyboru ofert wakacyjnych. Ba, nawet do samodzielnego znalezienia takich miejsc. W zasadzie pozostawały biura turystyczne i wieść gminna. Będąc na targach turystycznych trafiłem na biuro turystyczne, pioniera na polskim rynku w obsłudze kempingów – wiosek turystycznych, nie tylko włoskich. Ich oferta, choć wcale nie najtańsza, wydała mi się czymś zupełnie nowym i ciekawym. I tak to się zaczęło. Od razu, w czasie jednych wakacji, od dwóch tygodniowych pobytów na dwóch różnych kempingach w różnych regionach Włoch.
Ca'Pasquali Village
Pierwsze moje wrażenie po przyjeździe na kemping było koszmarne. Pierwsza reakcja to chęć ucieczki i natychmiastowego powrotu do domu. Poczułem się jak w ulu. Mnóstwo ludzi, na ogół dość hałaśliwych. Tak często bywa w rejonie recepcji, szczególnie na tych kempingach, które w pełni sezonu, mają tylko jeden lub dwa dni „zmiany turnusu”. Na ogół blisko recepcji umieszczonych jest jeszcze kilka innych atrakcji, takich jak restauracje, sklepy, miejsca zabaw dla dzieci, dodatkowe parkingi, czasami baseny i różne boiska sportowe. Tam kumuluje się ruch. A ja na dodatek odczuwałem drogę ponad 1250 km. Lekko humor mi się poprawił gdy dotarliśmy do miejsca zakwaterowania. W czasie tamtych wakacji po raz pierwszy i na razie ostatni wybraliśmy zakwaterowanie w namiotach. Później bywały to na ogół mobilhomy, a zdarzyły się też domki kempingowe i przyczepy. Moje biuro podróży miało w ofercie również mobilhomy, ale ich cena była znacznie wyższa. Te namioty na włoskich kempingach niczym nie przypominały, ani wówczas spotykanych na polskich, ani dzisiejszych „pałaców” namiotowych z formuły glamping, ostatnio niezmiernie popularnej na europejskich kempingach. Ówczesny namiot, z pełną wysokością stania, podłogą, posiadał dwie oddzielne sypialnie oraz salon z kuchnią. Kuchnia z pełną zastawą stołową i kuchenną, lodówką i normalną kuchenką gazową. Brakowało jedynie wody. A w namiocie łazienki. Ale blisko namiotu były budynek kempingowych łazienek. Idealna czystość i wyposażenie. Dziś dla mnie łazienka jest absolutną koniecznością. Wtedy nie było to jakimś wielkim utrudnieniem. Dodatkowo przed namiotem zadaszony ogródek z meblami wypoczynkowymi. Wówczas nasz namiot był w wyodrębnionej enklawie z mobilhomem i przyczepą kempingową, więc bliskich sąsiadów nie było zbyt wielu. Na większości kempingów tworzone są takie enklawy, acz w różnej formule. Aktualnie znacznie większe, bo coraz ekonomiczniej wykorzystuje się każdy kawałek ziemi na kempingu. Nagle po harmidrze z rejonu recepcji i głównego ruchu trafiliśmy do oazy spokoju. Nasza enklawa była taką oazą przez cały czas naszego pobytu. A tryb życia kempingowy to oprócz snu, pobyt na świeżym powietrzu. Praktycznie w dzień pobyt pod dachem bywa sporadyczny, nawet przy gorszej pogodzie, która tam owszem bywa, ale rzadko.
Ca’Pasquali położony jest w regionie Veneto, czyli Wenecji Euganejskiej, w prowincji Venezia (Wenecja) w gminie Cavallino-Treporti sąsiadującej z gminami Jesolo od wschodu i Wenecja od północnego-zachodu, mniej więcej w połowie wschodniego półwyspu oddzielającego lagunę wenecką od Adriatyku. Niewątpliwie położenie kempingu jest atrakcyjne. Jedna z bliższych lokalizacji z Polski. Z Warszawy ok. 1260 kilometrów i tylko ostatnie czterdzieści parę kilometrów nie po autostradzie. Nad samym morzem, a dokładniej bezpośrednio przy kempingowej plaży. Blisko Wenecji, ale także innych ciekawych miejsc w tym regionie Włoch. Jedyny minus to pokonanie ostatniego nie autostradowego odcinka drogi, albowiem prowadzi on do popularnych nadmorskich miejscowości z niezliczoną liczbą różnych ośrodków wakacyjnych, nie tylko kempingów. W sezonie, a szczególnie w weekendy trasa jest zakorkowana. Kemping położony w mocno zadrzewionym terenie z piniami, palmami i brzozami, co niezwykle istotne ze względu na bardzo pożądane zacienienie miejsc zakwaterowania. Oprócz drzew mnóstwo zieleni i śródziemnomorskiej roślinności. Większość kempingów wykazuje się rewelacyjną dbałością w tym aspekcie.
Oprócz położenia i na tamtejsze czasy namiotu o wysokim standardzie głównymi atrakcjami kempingu był zespół basenów, plaża, restauracja i sama wielkość kempingu. Przynajmniej mnie to tak zostało w pamięci. Ca’Pasquali należy do średniej wielkości kempingów. Jest na tyle duży, że posiada wystarczająco rozbudowaną strukturę wszystkiego co potrzebne i atrakcyjne w czasie wakacji, a jednocześnie nie jest jeszcze molochem, wielkim turystycznym miastem. Baseny ulegają największym zmianom w czasie. Za mojego pierwszego pobytu były na w miarę wysokim standardzie. Jeden basen przeznaczony przede wszystkim do pływania, a drugi, a może zespół kilku, łącznie z brodzikiem, zjeżdżalniami, mostkami, płaszczami wodnymi. Jak na mój gust jedynym mankamentem tych basenów była temperatura wody. Relatywnie najzimniejsza. Teraz zostało to rozbudowane o kolejny zespół basenów m.in. z kaskadami i jacuzzi. A wokół basenów leżaki z wielkimi słomianymi, bądź trzcinowymi parasolami. Przy basenie pojawiła się druga restauracja, w której można zjeść lunch lub wypić drinka. Plaża szeroka, z ładnym piaskiem jak na Adriatyk, z dobrym zejściem do morza z zawsze ciepłą wodą. Idealnie czysta. Codziennie dokładnie sprzątana i idealnie wygładzana. Szerokość plaży na tyle duża, że zarówno za strefą z kempingowymi leżakami i parasolami jak i przed nią sporo miejsca tak by się położyć na ręczniczku. Jak to bywa w większości włoskich restauracji jedzenie bardzo dobre, może nie wyjątkowe. Głównym atutem kempingowej restauracji jest położenie na granicy z plażą i widok na morze przez oszkloną ścianę.
zobacz galerię zdjęć (22)
Ca'Pasquali Village 2
Aquapark
zobacz galerię zdjęć (18)
Ca'Pasquali Village 3
Restauracje
Oprócz basenów, tak jak na wielu innych kempingach najbardziej zmieniają się miejsca zakwaterowania. Powstają nowe formy, jak choćby wspomniany glamping. Ten akurat na Ca’Pasquali nie jest najciekawszy i niewielki jest jego wybór. Tu natomiast coraz bardziej luksusowe, ekskluzywne, lepiej wyposażone i większe stają się mobilhomy. Chyba nie mam natury snobistycznego krezusa, bo większość tych bajerów nie do końca mnie nęci. Ba nawet uważam za zbędne, jeśli w gruncie rzeczy w mobilhomie tylko śpimy i częściowo przyrządzamy posiłki. No ale taki jest trend. Zapewne części udogodnień, które pojawiają się w podstawowych mobilhomach po prostu nie dostrzegam, bo wydają się oczywistymi w dzisiejszych czasach. Granice prostoty i luksusu z biegiem czasu ulegają ciągłemu przesuwaniu się. Na tym kempingu idealnie można zaobserwować modułową strukturę mobilhomów. Możemy wybierać pomiędzy kilkoma typami. Różnią się one wielkością, liczbą miejsc do spania, liczbą pomieszczeń, wyposażeniem. Ale nie wszystkie są diametralnie różne. Bywają takie, które mają identyczną łazienkę, salon, sypialnię małżeńską lub drugą sypialnię. Całkowicie różne są glampingowe caravany i namioty.
zobacz galerię zdjęć (54)
Ca'Pasquali Village 5
Zakwaterowanie
Pomimo pierwszych koszmarnie negatywnych odczuć Ca’Pasquali okazał się bardzo przyjemnym, przyjaznym i wygodnym miejscem na spędzenie tygodnia wakacji. Z dwiema bardzo ważnymi atrakcjami. Pierwszą była całodniowa wycieczka do Wenecji, łącznie ze zwiedzaniem Murano i Burano oraz pływaniem po lagunie różnymi typami vaporetto. Niezależnie jaki mamy stosunek emocjonalny do Wenecji, należy przyznać obiektywnie, że jest to jedno z najbardziej niezwykłych miast w Europie. To była moja pierwsza przygoda z Wenecją, którą jeszcze kilkukrotnie powtórzyłem, z dwoma kilkudniowymi pobytami w niej. Drugą atrakcją było przebywanie w międzynarodowym towarzystwie. Tam na Ca’Pasquali sprowadziło się w głównej mierze do obserwacji ludzi, szczególnie mieszkających w mojej enklawie. W mobilhomie zamieszkiwało młode małżeństwo Austriaków z małym dzieckiem, a w przyczepie „typowa” włoska rodzina z trójką dorosłych dzieci. Bardziej sami rodzice, a dzieci wraz z partnerami, bądź znajomymi ciągle wpadali na jakiś posiłek. Dla ścisłości pasty, do których gotowano tony makaronu i przyrządzano hektolitry różnych sosów pomidorowych. Oraz wypijali hektolitry wina. Być może to częściowo było wynikiem nieznajomości włoskiego języka, ale wrażenie nasze było takie, że wśród nich choć widać szacunek dla „mamma” i „pappa”, bariery wieku i rodzic – dziecko niemal nie istnieją. Oni wszyscy zachowywali się jak grupa darzących się mocnym uczuciem bardzo bliskich serdecznych przyjaciół.
Dziś największym minusem tego kempingu są ceny. Kemping należy do górnej strefy stanów średnich analogicznych kempingów we Włoszech. A to jest bardzo dużo jak na polską przeciętną kieszeń. Niemal wszystkie kempingi w tamtej okolicy są stosunkowo drogie. Jeżeli stać Cię drogi Czytelniku, to ten kemping jest godny polecenia.
Camping Village & Glamping Le Capanne
Jedyny z odwiedzanych przeze mnie kempingów w Toskanii, choć Toskania stając się jedną z moich ulubionych krain w Europie była odwiedzana przeze mnie wielokrotnie. Jedyny kemping po stronie Włoch od mórz Liguryjskiego i Tyrreńskiego, a nie Adriatyku. O ile w Veneto cenowo kempingi nie są najtańsze, to w Toskanii i Ligurii na ogół jeszcze nieco droższe. Pomimo tego, że częstokroć ich standardy były niższe i gorsza struktura kempingu. Wiele kempingów w tych rejonach nie posiadała basenów, szczególnie te tuż nad morzem. Le Capanne położony jest w gminie Bibbona, prowincji Livorno, regionie Toskania w odległości około 1620 kilometrów od Warszawy.
Le Capanne dwadzieścia parę lat temu był dość atrakcyjny. Posiadał basen. Całkiem przyzwoitą strukturę zarówno zakwaterowania jak i rekreacyjną. Nie był co prawda położony tuż przy plaży, bo w odległości od niej niecałych 4 kilometrów. Tak jak w przypadku Ca’Pasquali mieszkaliśmy na nim w identycznym namiocie. I tak jak w przypadku tamtego kempingu łazienki były niedaleko i idealne. Kemping w Toskanii na tygodniowy pobyt został przez nas wybrany z ideą by co drugi dzień robić wycieczki po Toskanii, a co drugi odpoczywać na kempingu. Dzięki temu zwiedziliśmy Florencję, Pizę, Sienę, San Gimignano i Volterrę i kilka mniej znanych okolicznych miejscowości. Ten kemping jest doskonale położony by zwiedzić dużą część Toskanii. Z wymienionych miast najdalej jest do Florencji, ok. 120 km. Odległość do pozostałych nie przekracza 100 km, a do Volterry jest tylko 45 km. A wszystkie z wymienionych miejsc to perełki, których nie można nie zobaczyć. Tych perełek w okolicy jest jeszcze mnóstwo. Im więcej poświęcę w artykule dedykowanym Toskanii.
Przez ćwierć wieku ten kemping zmienił się chyba najbardziej. Kiedyś sprawiał wrażenie niezbyt dużego, może nawet lekko zaniedbanego, ale urokliwego, klimatycznego z niemal rodzinną atmosferą. Dziś to średniej wielkości kemping, z rozbudowaną strukturą, typowe przedsięwzięcie turystyczne. Ale czasami właśnie atmosfera i ludzie są największą wartością w czasie wakacyjnego pobytu.
Oprócz zwiedzania Toskanii najbardziej w pamięci pozostali mi nasi sąsiedzi. Wszyscy namiotowi. Na tym kempingu namioty i mobilhomy rozmieszczone były przy prostopadle krzyżujących się alejach, niczym miejskie kamienice, ale jednocześnie w dość dużych od siebie odległościach pozwalających na zachowanie intymności i nie przeszkadzającej do zawarcia znajomości sąsiedzkiej. Dziś te odległości zostały mocno skrócone, można by rzec, że nawet zminimalizowane, przez co mocno została ograniczona intymność. Naszymi sąsiadami byli Duńczycy, Holendrzy i Anglicy. Wszyscy bardzo sympatyczni i ze wszystkimi można było nawet sporo pogadać. Najfajniejsza była rodzinka Anglików z czwórką dzieci, z których najstarsze było nieco młodsze od mojego młodszego. Mimo różnic wiekowych dzieciaki spędzały ze sobą mnóstwo czasu, co siłą rzeczy skłoniło rodziców do wielu rozmów ze sobą. Właśnie tam w otoczeniu tych Anglików, Holendrów i Duńczyków, we Włoszech, poczułem się jako pełnoprawny obywatel Europy, choć niewątpliwie biedniejszy. To, że nie można było tego poczuć na zachodzie w latach 80-tych zeszłego wieku, to dla tych, którzy pamiętają tamte czasy, jest sprawą oczywistą. Ale przed pobytem na tym kempingu choć bywałem na zachodzie w latach 90-tych wielokrotnie, zarówno służbowo, jak i prywatnie wakacyjnie, zawsze odczuwałem dyskomfort, że pochodzę z bloku wschodniego, a Polska mimo zmian ustrojowych nadal w pewnym sensie w nim tkwi. Na dwadzieścia parę lat odeszło to w zapomnienie, ale ostatnio znów to niestety wraca.
Moje piękne wspomnienia to kąpiele w basenie, w którym była dość ciepła woda. Sam basen był niewielki, standardowy z małym zakątkiem brodzikowym dla dzieci. Ale otoczony był żywopłotem oleandrów. Zapach na nim był oszałamiający.
Również oleandry otaczały tamtejszą restaurację, z bardzo klimatyczną, w stylu lokalnej gospody, z dużym tarasem z daszkiem krytym strzechą. Miejsce było cudowne do biesiadowania. Niewątpliwie musieliśmy tam skosztować pizzy, ale w mojej pamięci zostały spożywane fritto misto i cozze. Nie pamiętam czy to było pierwszy raz we Włoszech, ale akurat te dania właśnie stamtąd utkwiły mi w pamięci.
Dziś nie ma już tego basenu, a jest cały kompleks basenowy z rozmaitymi atrakcjami przede wszystkim dla dzieci. Jeśli jest się całkiem dorosłym, niezależnie od wieku, to w czasie wakacji można czasami zabawić się jak dziecko. Zabawa jest przednia. Nie należy mieć jakichkolwiek oporów. Dziś pozmieniała się struktura zakwaterowania. Bardzo mocno rozwinął się glamping, czyli wysokiej klasy namioto-domki, w większości z łazienkami i nowoczesnym sprzętem oraz jedną warstwą przezroczystych widokowych ścian, a jednocześnie z klimatycznymi, prostymi, drewnianymi, w rustykalnym stylu meblami. Glamping nawet trafił do nazwy kempingu. Mobilhomy przeskoczyły kilka standardów do góry. Część z nich posiada mikrofalówki, piekarniki, zmywarki, nie wspominając o klimatyzatorach, a także kilkuosobowe prywatne baseniki jacuzzi na tarasach przy domku. Unowocześnił się dizajn mebli. Jest mnóstwo kolorów, szkła, kompozycji metalu z drewnem i grafik oraz nowoczesnego oświetlenia. A wybór struktury zakwaterowania jest olbrzymi. 16 różnych mobilhomów, 5 typów glampingowych namiotów i 9 różnych apartamentów. Zmodernizowano i rozwinięto place zabaw dla dzieci, boiska sportowe. Są tam świetne korty tenisowe, miejsce do zabawy w golfa i tor minigolfa, tory łucznicze, strefa fitness i masażu, oraz bar przy basenie. Chyba pojawił się budynek z apartamentami, bo takowego nie pamiętam. A obok niego kolorowa kawiarenka w miejsce lodziarni. Jeżeli nadal są te same smaki lodów, to jest to zmiana pozytywna, bo cytrynowe i cassis sorbety mieli rewelacyjne.
zobacz galerię zdjęć (108)
Camping Village & Glamping
Le Capanne 1
Mobilhomy
zobacz galerię zdjęć (34)
Camping Village & Glamping
Le Capanne 2
Glamping
zobacz galerię zdjęć (31)
Camping Village & Glamping
Le Capanne 3
Apartamenty
zobacz galerię zdjęć (18)
Camping Village & Glamping
Le Capanne 4
Aquapark
zobacz galerię zdjęć (17)
Camping Village & Glamping
Le Capanne 5
Restauracje
zobacz galerię zdjęć (11)
Camping Village & Glamping
Le Capanne 6
Sport i Zdrowie
Pomimo, że do plaży jest około 4 kilometry to łatwo tam się dostać. Kiedyś co godzinę jeździła tam kempingowa „kolejka”. Dziś podobno busik. Można bez trudu również dojechać samochodem lub wypożyczonym na kempingu rowerem. A sama plaża ma oczywiście kempingową strefę z leżakami i parasolami, ale również mnóstwo miejsca na plażowanie we własnym zakresie. To też bardzo ładna plaża. Szeroka, piaszczysta, czysta. Morze tu bywa nieco chłodniejsze niż w Adriatyku, bardziej wzburzone i z mniej łagodnym zejściem. Ale to też idealne miejsce do morskich kąpieli.
W zależności od miejsca zakwaterowania na kempingu, drobnym minusem może być słyszalność trasy szybkiego ruchu i linii kolejowej, które przebiegają w odległości około 150-500 m od niego.
Dziś to nadal jeden z ciekawszych toskańskich kempingów w relacji jakość i cena, rozpatrując pod hasłem jakość, wszystkie jego cechy poza cenowymi.
Zabrałem Was w podróż po dwóch pierwszych włoskich wioskach turystycznych, na których spędzałem wakacje niemal ćwierć wieku temu. Dziś są jeszcze bardziej atrakcyjne. Na kolejne pięć zapraszam do artykułu „Wakacyjne destynacje – włoska wioska turystyczna – część 2„